"Nigdy nie miałam aspiracji do bycia kurą domową. Za to od zawsze byłam businesswoman. Mój mąż nazywa mnie karierowiczką i chyba jest zazdrosny, że zarabiam więcej od niego. Nie ma tylko pretensji, jak jedziemy na najdroższe wakacje, za które ja płacę. Wtedy jest zadowolony".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Ambitna i wykształcona
Od kiedy pamiętam, zawsze byłam bardzo ambitna. Czy to w szkole, czy na dodatkowych zajęciach. Bardzo lubiłam rywalizować i szybko się nudziłam. Ciągle szukałam nowych wyzwań. Dlatego nikt się nie zdziwił, jak poszłam na bardzo trudne studia, i to na dwa kierunki naraz, a potem znalazłam sobie pracę w topowej firmie z mojej branży. Szybko mnie doceniono i awansowałam. Bardzo lubię swoją pracę, chociaż spędzam w niej większość czasu. Tu też poznałam mojego męża, który pracował w innym dziale. To on pierwszy do mnie zagadał na imprezie integracyjnej i tak się to potoczyło.
Na początku było cudownie. Mieliśmy biurowy romans i często flirtowaliśmy na korytarzach. Potem dopadła nas szara rzeczywistość. Mąż zmienił pracę, bo dostał lepszą ofertę, a ja zostałam. Wkrótce po ślubie zaczęło mu przeszkadzać, że ciągle mnie nie ma w domu i że dom leży odłogiem. Mieliśmy na ten temat wiele dyskusji. Większość niestety bezowocnych, bo jeszcze do tego wszystkiego swoje trzy grosze dokłada jego mamusia.
Osamotniony mąż
Rozumiem, że jest mu przykro, kiedy wraca sam do pustego domu i musi czekać, aż wrócę, ale tych pretensji o bałagan już nie rozumiem. Przecież sam wiedział, kogo sobie wybiera. A ja nie będę jego sprzątaczką i kucharką. Ma do mnie pretensje, że musi jeść na mieście. A ja nawet gotować nie umiem i nie zamierzam się nauczyć. Powiedziałam mu już, że jak ma problem z bałaganem, to może zamówić sprzątaczkę, która będzie przychodziła raz w tygodniu. A nawet za nią zapłacę, bo więcej zarabiam. To go chyba jeszcze bardziej zagotowało. Zadowolony jest tylko wtedy, gdy funduję egzotyczne, drogie wakacje, na które nigdy by go nie było stać. Wtedy się robi nagle milutki i kochany i przez dwa tygodnie mam spokój z gadaniem o porządkach i obiadkach.
Niestety zauważyłam, że stereotypy odnośnie roli kobiet w domu nadal są bardzo zakorzenione. I mój mąż, mimo że wiedział, z kim się żeni, to teraz wymaga ode mnie, żebym została kurą domową. A ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Nie pogardzam takimi osobami, ale nie rozumiem takiego stylu życia. Możesz tyle osiągnąć, a wybierasz siedzenie w domu i wycieranie kurzy. Bez sensu.
Ewelina