"Ostatnie pięć lat nie brałam żadnego urlopu i ciągle siedziałam nad nowymi projektami w biurze architektonicznym. Przesiąknęłam na wylot pracą i pasją. Rodzice, dziadkowie bardzo się martwili, że już całkiem zapomniałam, że trzeba w życiu znaleźć męża i zrobić dzieci. Wprawdzie nie należę do tych, które stawiają takie wartości na pierwszym miejscu, ale postanowiłam, że w tym roku spotkam miłość życia. Wzięłam wolne i pojechałam na Sardynię."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Chciałam odpocząć
Na Sardynię wybrałam się w lipcu, kiedy upały były najgorętsze, a plaże najpiękniejsze. Pierwsze dni spędziłam na zwiedzaniu malowniczych miasteczek i odpoczywaniu na plaży. Byłam zachwycona krajobrazami, smakiem lokalnej kuchni i gościnnością mieszkańców. Ale to nie tylko przyroda i jedzenie sprawiły, że te wakacje stały się niezapomniane.
Pewnego wieczoru, gdy zachód słońca barwił niebo na różowo-pomarańczowy kolor, usiadłam w małej kawiarnie na brzegu morza. Zamarzyłam się, patrząc na fale delikatnie rozbijające się o brzeg. To wtedy pojawił się on – Alessandro. Wysoki, z kruczoczarnymi włosami i uśmiechem, który mógłby rozjaśnić najciemniejszą noc. Przysiadł się do mojego stolika z bezceremonialną pewnością siebie, jakby znał mnie od zawsze.
Rozmowa z nim była jak muzyka – płynna, naturalna, bez wysiłku. Alessandro okazał się być architektem, tak jak ja, z zamiłowaniem do starych budowli i nowoczesnych rozwiązań. Każda wymiana zdań była jak odkrywanie nowego zakątka w ulubionej książce. Spędziliśmy razem resztę wieczoru, a potem kolejne dni.
Canva
Miłość we mnie rozkwitła
Z każdym dniem zakochiwałam się coraz bardziej. Razem zwiedzaliśmy ukryte plaże, małe winnice i zabytkowe ruiny. Alessandro pokazywał mi miejsca, o których turyści mogli tylko marzyć. Czułam, jak moje serce otwiera się na nowe doznania, jakby budziło się z długiego snu.
Kiedy nadszedł czas powrotu, Alessandro zaproponował, że pojedzie ze mną. Rodzice byli zachwyceni, gdy przyjechałam do domu nie tylko z opalenizną i pamiątkami, ale również z przystojnym Włochem. Pokochali go od razu, a jego ciepło i urok podbiły ich serca w mgnieniu oka.
Minął już prawie rok, a my nadal jesteśmy razem, planując wspólną przyszłość. Moje życie nabrało nowego smaku i barw. Wakacje na Sardynii nie tylko dały mi odpoczynek, ale także przyniosły miłość, o której marzyłam. Teraz wiem, że czasem warto zaryzykować i dać szansę losowi.
Elżbieta