"Nie rozumiem zwyczajów lokatora spod trójki. Zamiast znieść worki ze śmieciami od razu do śmietnika, młody człowiek wystawia je na wycieraczkę i tam czekają, aż łaskawie znajdzie czas, żeby podejść 30 metrów od wyjścia z klatki. A wszyscy pozostali sąsiedzi muszą podziwiać jego wystawkę i znosić aromaty. Przy upałach to nie do zniesienia. Próbowałam zwrócić mu uwagę po dobroci, ale nie pomogło. Razem z Kryśką przeprowadziłyśmy sąsiedzką interwencję".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nasz nowy sąsiad jest uciążliwy dla mieszkańców
Mam problem z sąsiadem z naszej klatki, który wprowadził się zimą i wciąż daje się we znaki mieszkańcom. To młody mężczyzna, elegancko ubrany, zajmuje mieszkanie na pierwszym piętrze, jedno z mniejszych na naszym osiedlu. Właścicieli już dawno nie widziałam i niestety, nie mam do nich kontaktu, ale pojawiają się co jakiś czas (zazwyczaj wtedy, gdy trzeba spisać liczniki przy zmianie lokatora).
Ja jestem już dojrzałą osobą, mam 67 lat i jedyne, czego oczekuję w miejscu zamieszkania, to spokój. Sama staram się nikomu nie zawadzać i od innych spodziewam się tego samego. Przez trzy dekady to podejście działało, aż w końcu musiał wprowadzić się ten gostek, który poza czubkiem własnego nosa nikogo nie widzi.
Dużo już na naszym osiedlu widziałam, ale pierwszy raz trafił się lokator, do którego nic nie dociera. Wiem, że Kryśka z góry chodziła do niego i zapowiadała wezwanie służb, jeśli dłużej będzie hałas. A on na to, że projekt omawiają. Spać nie mogła, bo jego mieszkanie jest akurat w jej pionie.
Za hałasy we dwoje też już dostał żółtą kartkę na drzwi, taką samoprzylepną, z prośbą, by wieczorny i poranny trening wokalny przeprowadzał przy zamkniętych oknach i z mniejszym natężeniem dźwięku.
Niezbyt pomogło, choć od kiedy pokłócił się z kumplem i przestała przychodzić do niego dziewczyna, jest ciszej. Odetchnęliśmy z ulgą. Do czasu, aż zaczęła się inna sprawa - z tymi śmieciami.
Lokator z I piętra wystawia śmieci na klatkę
Otóż ten sam sąsiad spod trójki postanowił usprawnić sobie życie i wpadł na pomysł, że nie będzie trzymał swoich śmieci w mieszkaniu, tylko za drzwiami. Miał do wyboru balkon i klatkę, ale niestety, wybrał wystawianie worków za drzwi. Podejrzewam, że to dlatego, że na balkonie było już za gorąco.
Tym sposobem wszyscy mieszkańcy naszej klatki mają załatwioną aromaterapię przy wychodzeniu z bloku, bo przy obecnych temperaturach to wszystko daje tak mocno, że aż się w głowie kręci. Zwłaszcza że czasem stoi cały dzień, aż sąsiad odeśpi, zbierze się do roboty albo zgłodnieje i będzie musiał wyjść do sklepu.
Wychodzę rano do przychodni i ta jego wystawka stoi. Po 17 ludzie z pracy wracają, a to nadal stoi. Facet po prostu utrudnia wszystkim życie. Nie rozumiem tych zwyczajów, altanka jest tuż obok naszej klatki, z tego pierwszego piętra ma do niej raptem 30 metrów.
Niby żaden problem wyjść na 3 minuty i załatwić sprawę od razu. Ale on nie wyjdzie, zanim nie nażeluje włosów, nie ogoli się i nie poperfumuje. Dopiero taki wypacykowany wychodzi i nie zważa na to, że zanieczyścił powietrze w całej części wspólnej.
Przeprowadziłyśmy sąsiedzką interwencję
Parę razy próbowałam poprosić o wyniesienie od razu albo zwrócić mu uwagę po dobroci, ale nie pomogło. Machnął tylko ręką i stwierdził:
Dobrze, dobrze, babciu. Jak będę wychodził, to wyrzucę.
- po czym zamknął drzwi, aż się zirytowałam. Za drugim razem kartkę na drzwiach wejściowych nakleiliśmy, ale ktoś zaraz zerwał. W końcu po rozmowie z Kryśką doszłam do wniosku, że trzeba nauczyć tego młodego człowieka zasad panujących między ludźmi.
Dyskretnie rozcięłam worek od spodu i tak stał. Gdy sąsiad wyperfumowany wychodził z mieszkania, podniósł worek, a zawartość wysypała mu się na wycieraczkę. Nawet u mnie na górze słychać było soczysty komentarz. Powtórzyłyśmy akcję jeszcze dwa razy i skończyło się wystawianie śmieci na klatkę. Szach-mat, sąsiedzie.
Bronka