"Pojechałam z moim partnerem na wakacje do Turcji. Wybraliśmy drogi pakiet all inclusive, aby nikomu niczego nie brakowało. Marek jednak mnie zaskoczył już na pierwszym śniadaniu. Zabrał ze sobą plecak, aby wypchać go po brzegi jedzeniem z restauracji i zabrać je ze sobą na plażę. Nie ważne, że w cenie mieliśmy przekąski i owoce na cały dzień. Wyszedł z niego cały Janusz Wakacji - im więcej wziął, tym bardziej był szczęśliwy. A ja nieraz najadłam się wstydu przed obsługą, że mój facet wynosi jedzenie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie wiedziałam, że mój partner jest takim Januszem
Pojechałam z moim partnerem Markiem na wakacje do Turcji, pełna nadziei na relaks i oderwanie się od codzienności. Wybraliśmy drogi pakiet all inclusive, aby nikomu niczego nie brakowało. Już na pierwszym śniadaniu Marek mnie zaskoczył. Wszedł do restauracji z plecakiem, co wzbudziło moją ciekawość. Zaczęłam go bacznie obserwować, z nadzieją, że to tylko chwilowa fanaberia.
Marek szybko zaczął wypychać plecak jedzeniem. Wkładał do niego croissanty, owoce, a nawet miniaturowe jogurty. Byłam w szoku. Próbowałam mu przemówić do rozsądku, przypominając, że w cenie mieliśmy przekąski dostępne przez cały dzień. On jednak tylko się uśmiechał i mruczał pod nosem, że lepiej mieć zapas na plażę.
Na plaży, gdy inni turyści cieszyli się słońcem i wodą, Marek rozłożył swój koc i zaczął wyciągać jedzenie z plecaka. Mijały nas spojrzenia pełne zdziwienia i dezaprobaty. Czułam, jak mój policzki płoną. Starałam się udawać, że nic się nie dzieje, ale w środku gotowałam się ze wstydu.
Canva.com
Każde kolejne posiłki były powtórką z rozrywki
Marek zawsze wychodził z plecakiem wypełnionym jedzeniem, a ja coraz bardziej unikałam kontaktu wzrokowego z obsługą. Próbowałam mu tłumaczyć, że to niepotrzebne, że mamy wszystko, czego nam trzeba, ale on upierał się przy swoim. Im więcej jedzenia zabrał, tym bardziej był zadowolony.
Najgorszy moment nadszedł podczas kolacji. W eleganckiej restauracji hotelowej, gdzie serwowano wykwintne dania, Marek nie zmienił swoich nawyków. Gdy tylko zaczęliśmy deser, wyjął plecak i zaczął pakować ciastka i owoce. Ludzie wokół nas patrzyli z niedowierzaniem. Najadłam się wtedy wstydu jak nigdy wcześniej.
W końcu, po kilku dniach, zmęczona jego zachowaniem, zdecydowałam się na poważną rozmowę. Wyjaśniłam mu, jak bardzo mnie to krępuje i że nie mogę już dłużej z tym żyć. Ku mojemu zaskoczeniu, Marek zrozumiał. Obiecał, że przestanie wynosić jedzenie i spróbuje cieszyć się wakacjami w bardziej cywilizowany sposób.
Ania