"Trochę inaczej wyobrażałem sobie małżeństwo. Na początku było tak, że żona faktycznie ogarniała wszystko, czym nawet mi imponowała. Jednak gdy urodziły się dzieci, część obowiązków odpuściła i oczekiwała, że to ja je przejmę. Zrobiła ze mnie takiego chłopca na posyłki, ale ja się na to nie godziłem, bo umowa była inna. Ona ogarnia wszelkie obowiązki związane z domem (w tym dzieci), a ja pracuję i zarabiam na naszą rodzinę".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Miałem z żoną umowę
Jeszcze przed ślubem miałem z żoną taką niepisaną umowę. Ja miałem zarabiać pieniądze na naszą rodzinę, a ona miała zająć się domem i dziećmi, które wkrótce miały pojawić się na świecie. Odpowiadało jej to rozwiązanie, choć wiadomo, początkowo miała tych obowiązków znacznie mniej. Ogarniała je wszystkie, a ja ją podziwiałem i byłem z niej dumny.
Byłem przekonany, że to się nigdy nie zmieni. Ale jednak się pomyliłem. Kiedy na świat przyszło nasze pierwsze dziecko, żona zaczęła mnie traktować jak chłopca na posyłki, co oczywiście mi się nie spodobało. Na początku o tym nie mówiłem, ale później już głośno zaznaczałem, że ja nie wyobrażam sobie takiego układu.
canva.com
Teraz jest gorzej
Aktualnie jesteśmy rodzicami dwóch synów, młodszy przyszedł na świat kilka tygodni temu. Teraz żona już kompletnie nie jest samowystarczalna. Poprosiła mnie nawet o to, żebym zatrudnił jakąś pomoc domową, ale ja nie zamierzam tego robić, bo umawialiśmy się inaczej.
Ona musi też zrozumieć, że teraz ma gorszy i trudniejszy czas, ale gdy chłopcy podrosną i pójdą do przedszkola, znów będzie jej łatwiej. Inne kobiety chodzą do pracy i jeszcze dodatkowo to wszystko dookoła ogarniają, ona nie ma etatu i sama takiego rozwiązania chciała.
Nie podoba mi się nasz obecny układ
Bardzo nie podoba mi się nasz obecny układ, ze względu na to, że żona dołożyła mi mnóstwo obowiązków. Przychodzę z pracy zmęczony. Przyzwyczaiła mnie do tego, że czeka na mnie ciepły posiłek i nie muszę się o nic martwić, mogę sobie spokojnie odpocząć.
A tu nie dość, że mam skaczącego po mnie kilkulatka, drugie, wiecznie płaczące dziecko, to obiad jest nie gotowy, a ja jeszcze muszę odkurzyć i poskładać pranie, albo nawet je wstawić. W takim układzie owszem mogę zatrudnić pomoc domową, ale w takim razie żona niech idzie do pracy. Wtedy możemy dzielić resztę obowiązków po równo. Oczywiście, jeśli zarobi tyle, co ja. I dziś zamierzam jej to powiedzieć.
Franek