"Kochanej teściowej nigdy dosyć. Elżbieta to kobieta, która zawsze robi to, co chce. Tak było i tym razem. Spóźniła się do salonu sukni ślubnych, mimo, że tak bardzo się zgłaszała, aby mi pomóc. Na dwie godziny przed ceremonią po prostu zostałam bez kreacji na nasz wielki dzień. Musiałam włożyć marną sukienkę z bufkami w kolorze écru jeszcze ze studniówki. Nie mogę patrzeć na zdjęcia ze ślubu i wesela. Wyglądałam fatalnie, a świekra może się cieszyć. Dopięła swego".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Upiorna teściówka
Elżbieta to kobieta, która zawsze musi mieć ostatnie słowo i wszystko robi na własnych warunkach. Obiecała mi, że odbierze moją suknię ślubną z salonu. Ta obietnica wydawała się szczera, ale znałam ją już na tyle dobrze, by mieć pewne obawy.
Przygotowania szły pełną parą, gdy nagle uświadomiłam sobie, że minęło już kilka godzin, a Elżbiety nadal nie ma. Moje serce zaczęło bić szybciej, a w głowie pojawiły się najgorsze scenariusze. Zadzwoniłam do niej, ale telefon był wyłączony. Panika narastała z każdą minutą, a moje ręce drżały, gdy kolejny raz bezskutecznie próbowałam się do niej dodzwonić.
Minęły kolejne godziny. Przyjaciółki próbowały mnie uspokoić, ale ich słowa były jak echo w pustce. Wiedziałam, że coś poszło nie tak. O godzinie 13:00, zaledwie dwie godziny przed ceremonią, stanęłam przed lustrem w swojej starej, nieco za małej sukience z czasów studniówki. Była to sukienka z bufkami w kolorze écru, która kiedyś wydawała mi się urocza, ale teraz była dla mnie symbolem porażki. Patrzyłam na swoje odbicie z rosnącym poczuciem beznadziejności...
canva.com
Nie mogę patrzeć na zdjęcia ze ślubu
Ceremonia była piękna, ale ja czułam się bardzo słabo. Goście gratulowali, ale ja widziałam tylko ich pełne współczucia spojrzenia. Każdy uśmiech wydawał mi się wymuszony, każde słowo – fałszywe. Wiedziałam, że Elżbieta osiągnęła to, co chciała.
Zdjęcia ze ślubu miałam ochotę wyrzucić do kosza, bo każde spojrzenie na te fotografie przypomina mi o tym, jak fatalnie wyglądałam i jak bardzo Elżbieta zniszczyła ten dzień. Dopięła swego – sprawiła, że nigdy nie zapomnę tego upokorzenia.
Kilka dni po ślubie spotkałam Elżbietę na rodzinnym obiedzie. Zobaczyłam jej zadowoloną twarz i nie mogłam dłużej powstrzymać swoich emocji. Zapytałam, dlaczego nie odebrała mojej sukni, dlaczego mnie tak zawiodła. Jej odpowiedź była lodowata:
Miałam zaplanowaną wizytę u kosmetyczki. Moje paznokcie wymagały pilnej uwagi.
Byłam zszokowana. Nie wiem, jak mogła postawić swoje kosmetyczne zachcianki ponad moim najważniejszym dniem; jak mogła tak bezwzględnie zignorować moje potrzeby i marzenia. Nie życzę nikomu takiej sytuacji.
Anielka