"Teściowej ciągle coś we mnie nie pasuje. Ostatnio czepiała się o to, że moje rośliny mają za dużo liści, a lepsze są kaktusy. Przeszkadza jej też to, że za długo gotuję, zamiast kupić sobie robota kuchennego, że moje pranie pachnie lawendą, a przecież jej syn może mieć alergię na pola lawendy (mimo że nigdy w życiu nie był na żadnym polu lawendy), że przygarnęłam rudego kota, a jej syn woli stonowane barwy, a ostatnio otwarcie mi powiedziała, że z pewnością to ja przyprowadziłam deszcz, bo przez cały dzień, zanim przyszłam, była piękna pogoda".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Teściowa ma ciągle do mnie o coś pretensje
Od momentu, gdy poślubiłam mojego męża, muszę mierzyć się z nieustannymi i, co gorsza, zupełnie absurdalnymi pretensjami teściowej. Chciałabym podzielić się kilkoma przykładami, które sprawiają, że czuję się coraz bardziej zagubiona.
Zacznijmy od moich roślin. Uwielbiam kwiaty i zawsze starałam się, by w naszym domu było zielono i przytulnie. Mam kilka roślin, które z radością pielęgnuję. Jednak dla mojej teściowej to najwyraźniej powód do niekończących się uwag. Ostatnio stwierdziła, że moje rośliny mają za dużo liści.
Lepsze są kaktusy, bo nie trzeba ich podlewać i nie mają liści.
Nie rozumiem, jak można mieć pretensje o to, że w domu jest zielono.
Kolejna kwestia to moje gotowanie. Lubię gotować, spędzam w kuchni sporo czasu, przygotowując posiłki dla naszej rodziny. Dla mnie to nie tylko obowiązek, ale też przyjemność. Jednak teściowa uważa, że to wszystko jest stratą czasu i że powinnam sobie kupić robota kuchennego, który „wszystko zrobi za mnie szybciej i lepiej”. Dla niej gotowanie to marnowanie cennych chwil, a robot kuchenny to najwyraźniej remedium na wszystkie problemy świata. Czasem myślę, że gdyby to od niej zależało, nasza kuchnia składałaby się wyłącznie z maszyn.
To niesamowite, że czepia się takich rzeczy
Nie mogę też nie wspomnieć o mojej ulubionej lawendzie. Uwielbiam zapach lawendy i używam lawendowego płynu do płukania, bo sprawia, że pranie pachnie świeżo i relaksująco. Teściowa jednak jest przekonana, że to może zaszkodzić jej synowi, bo „może mieć alergię na pola lawendy”. Przypominam, że mój mąż nigdy nie miał alergii na cokolwiek, a już na pewno nie na coś, z czym nigdy nie miał kontaktu.
Nie wspomnę już o naszym kocie. Przygarnęliśmy rudego kota, bo potrzebował domu, a my zawsze chcieliśmy mieć zwierzątko. Teściowa natychmiast stwierdziła, że to zły pomysł, bo jej syn woli „stonowane barwy” i że rudy kot może go irytować. Kot to członek naszej rodziny, a nie element dekoracyjny, który można dopasować do gustu.
I wreszcie, najbardziej absurdalna pretensja – pogoda. Ostatnio teściowa oskarżyła mnie, że to z pewnością ja „przyprowadziłam deszcz”, bo cały dzień, zanim przyszłam, była piękna pogoda, a gdy tylko się pojawiłam, zaczęło padać. Czuję się, jakbym żyła w jakiejś baśni, gdzie czarownice sterują chmurami.
Oszołomiona Agata