"Siostra mojego przyszłego męża zawsze musi mieć swoje zdanie i do każdej kwestii z chęcią dokłada trzy grosze. Tak też było w sytuacji, gdy pokazałam jej własnoręcznie namalowane zaproszenie na nasz ślub. Tylko prychnęła i zaśmiała się na cały głos. Uważała, że jestem beztalenciem chyba. Na koniec wrzuciła zaproszenia do śmietnika. Powiedziałam o całej sytuacji Maćkowi, ale kazał mi się nie przejmować, bo jego siostra ma za duże wymagania i nic się jej nie podoba".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Fatalna siostrzyczka
Mój przyszły mąż Maciek ma siostrę, która zawsze musi mieć swoje zdanie i do każdej kwestii z chęcią dokłada swoje trzy grosze. Zawsze miała specyficzny sposób wyrażania opinii, ale nigdy nie przypuszczałam, że sytuacja z zaproszeniami na nasz ślub przybierze taki obrót.
Postanowiłam własnoręcznie namalować zaproszenia. Każde z nich było starannie wykonane, z myślą o naszych najbliższych, z uczuciem i zaangażowaniem. Pracowałam nad nimi tygodniami, dbając o każdy detal, aby były perfekcyjne. W końcu, z lekkim drżeniem rąk, pokazałam je siostrze Maćka. Jej reakcja była natychmiastowa i bolesna. Prychnęła i zaśmiała się na cały głos, jakby właśnie zobaczyła coś niewiarygodnie śmiesznego. Jej oczy błyszczały złośliwością, gdy mówiła, że zaproszenia są beznadziejne, a moje próby artystyczne zasługują jedynie na pośmiewisko.
Nie minęła chwila, a zobaczyłam, jak z nonszalancją wrzuca wszystkie zaproszenia do kosza. Czułam, jak serce mi się łamie. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie chciałam dać jej tej satysfakcji. Starałam się zachować spokój, choć wewnątrz czułam burzę emocji. Przez głowę przewijały mi się wszystkie godziny spędzone na tworzeniu tych zaproszeń, wszystkie marzenia i plany, które włożyłam w każdy pociągnięcie pędzla.
Postanowiłam być silna
Wieczorem opowiedziałam Maćkowi o całej sytuacji. Patrzył na mnie ze zrozumieniem i współczuciem, ale też z nutą irytacji. Powiedział, żebym się nie przejmowała, bo jego siostra ma zbyt wygórowane wymagania i rzadko kiedy coś jej się podoba. Jego słowa miały mnie pocieszyć, ale trudno było zapomnieć o tej bolesnej lekcji.
Dzień później, z ciężkim sercem, usiadłam przy biurku i zaczęłam tworzyć nowe zaproszenia. Tym razem postanowiłam, że będą one jeszcze piękniejsze, bardziej wyraziste i jeszcze bardziej oddające naszą miłość. Chociaż rany zadane przez siostrę Maćka były świeże, jej zachowanie dodało mi determinacji. Wiedziałam, że nie dam się złamać i że nasze zaproszenia, tak jak nasza miłość, przetrwają wszystko.
Elżbieta