"Ależ ten czas szybko leci. Dopiero co marzyłam o zostaniu mamą, a od kilku lat jestem już teściową, choć nie do końca jestem z tego faktu zadowolona. Zupełnie inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. Mam trzy synowe i żadna nie mówi do mnie mamo. Jest mi przykro z tego powodu, bo dla mnie to powinno być czymś normalnym, ale żadnej nie przechodzi to przez gardło. Teraz widocznie takie czasy".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Szczęśliwa matka i teściowa w jednym
Szczerze przyznam, że kiedy jako młoda dziewczyna myślałam o dzieciach, to zawsze marzyła mi się córka, ale to chyba jak większości kobiet. Oczywiście kocha się każde dziecko i nie przeszkadza mi to, że mam trzech synów, ale córka to jednak córka i już.
No nic, tak bywa i trzeba mi było się z tym pogodzić. Mimo wszystko uważam, że udało mi się zbudować z moimi synkami świetną relację, z czego jestem niezmiernie zadowolona. Wszyscy trzej mają już swoje żony, dzieci i nie pozostało mi nic innego, jak trzymać za nich kciuki, żeby w tym życiu dobrze im się wiodło.
Ubolewam tylko nad tymi ich żonami, ponieważ nie do końca podoba mi się ich podejście do pewnych spraw, w których ja akurat mam duże doświadczenie. W końcu sama od wielu lat jestem synową. Mąż i żona najlepiej powinni się dogadywać między sobą, ale relacje z rodzicami małżonków też są ważne. Moje synowe prawdopodobnie już nigdy tego nie rozumieją.
Nieakceptowalne zachowanie synowych
Problem tkwi w tym, że ja się czuję przez nie traktowana, jak piąte koło u wozu. Chyba nigdy nie dostałam od żadnej z nich zdjęć moich wnuków i notorycznie muszę się sama o nie prosić. Ciekawe, czy jedna z drugą tak samo pomija w rozsyłaniu zdjęć swoją mamusię.
Nie wiem, skąd u nich takie podejście do mojej osoby, bo nigdy im nic złego nie zrobiłam. Nie wtrącałam się w ich życie, w ich sprawy i nie próbowałam na siłę się z zakumplować. Każda z nich dostawała ode mnie dużo szacunku oraz przestrzeni, co powinno być w jakiś sposób docenione, a nie jest.
Najbardziej boli mnie fakt, że ani jedna nie zwraca się do mnie "mamo", choć z tego, co wiem, to moi synowie właśnie tak się zwracają do swoich teściowych. Robią tak dlatego, bo ja ich tego nauczyłam. Nie chcę nic sugerować, ale może właśnie problem z mówieniem do mnie "mamo" przez synowe, wynika z tego, co one miały wpajane do głowy w swoich domach.
No i taki urok tych dzisiejszych czasów. Powierzchowne relacje tworzone przez ludzi, którzy już dawno zatracili jakiekolwiek tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie.