"Moim dzieciom zachciało się mojego majątku. Dobrze słyszałam, jak mówiły, że na niczym im nie zależy, tylko na moim majątku. Dowiedziałam się także, jaki oni mają stosunek do Kościoła Katolickiego. Nigdy nie zaakceptuję takiego olewczego podejścia i nieprzyjmowania sakramentów. Nie zgadzam się. Wolę cały swój majątek przepisać na Kościół, niż dać im".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dzieci nagle zaczęły do mnie przyjeżdżać i się interesować
Ja i moje dzieci nigdy nie mieliśmy idealnych relacji. Wielokrotnie wypominali mi: Magdalena i Stanisław to, że zawsze byłam wymagającą matką, która rzekomo nie dała im dużo miłości, ale za to mnóstwo wymagała. Oni nie rozumieją nadal, że ja to wszystko przecież robiłam dla ich dobra, bo chciałam, żeby byli twardymi, a nie miękiszonami, bo życie nigdy nikogo nie rozpieszcza.
Na stare lata dzieci nie odwiedzały mnie zbyt często. Dopiero, gdy zapadłam na zdrowiu, to nagle się mną zainteresowały. Początkowo myślałam, że rzeczywiście może się zmienili, może zrozumieli, że to ja matka ich wykarmiłam i rzeczywiście chcą okazać mi swoją pomoc. Niestety, często się kłóciliśmy, bo dzieci nie potrafiły mi pomagać w taki sposób, jaki ja sobie życzyłam. Po prostu nie umieli sprostać moim oczekiwaniom i dlatego było mi z tego powodu bardzo przykro. Wkrótce potem okazało się, że nawet ich intencje nie były czyste.
Dzieci liczyły na mój majątek
Byłam bardzo ciekawa, czy mojej rodzinie rzeczywiście na mnie zależy, czy prawda jest inna i chodzi o moje pieniądze. Gdy więc pewnego dnia u mnie byli, powiedziałam, że idę spać, a tak naprawdę otworzyłam drzwi i podsłuchiwałam. Szybko okazało się, że rodzina sama mówiła, że ma mnie dość. O dziwo, najbardziej krytykowali moje podejście do kościoła i to, że jestem taka wierząca. Aż nie mogłam w to uwierzyć, że wychowałam takich niedowiarków. Wstyd mi jest bardzo, bo dla mnie wiara jest w życiu najważniejsza. Nie miałam więc wyboru i wstałam z łóżka, i weszłam do pokoju, w którym rozmawiali. Od razu ostro im wygarnęłam, co o nich myślę i wprost powiedziałam, że mają się wynosić, bo żadnego majątku nie dostaną.
Byli wściekli, ale natychmiast się wynieśli, a gdy wychodzili, to powiedziałam im jeszcze, że ja cały swój majątek zapisze na Kościół, a im nie dam nawet złamanej złotówki.
Elżbieta