"Mój mąż koresponduje z dwiema paniami, które poznał w sanatorium. Wcale się z tym nie kryje, mówi, że to tylko fajne koleżanki, a ja jestem zazdrosna, bo lepiej się bawi, pisząc z nimi, niż rozmawiając ze mną".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Namówiłam męża na wyjazdy do sanatorium
Muszę się Wam wyżalić, bo aż mnie skręca od środka. Mój mąż, Zbyszek, który jeszcze niedawno był dla mnie oazą spokoju, teraz doprowadza mnie do szewskiej pasji. A wszystko przez te jego wyjazdy do sanatorium. No i przez te kobiety, które tam poznał. Sama go namawiałam na te wyjazdy, bo myślałam, że to mu dobrze zrobi, a teraz żałuję bardzo.
Zbyszek nigdy nie był jakimś wielkim entuzjastą internetu, ledwo co sobie radził z tym całym Facebookiem. Ale jak wrócił z ostatniego turnusu, to nagle złapał wiatr w żagle i teraz nie odkleja się od telefonu. I co najgorsze, to nie ja jestem w centrum jego zainteresowania, tylko te dwie nowe koleżanki, które poznał w sanatorium. Anka i Jola. Już same te imiona działają mi na nerwy.
Canva
Mąż cały czas pisze z tymi kobietami
Siedzi, pisze z nimi na tym Messengerze i śmieje się do telefonu, jakby tam jakieś cuda na kiju widział. I wcale się z tym nie kryje. Mówię mu, żeby przestał, że to nie jest normalne, żeby tak cały czas pisać z obcymi babami, a on mi na to, że to tylko koleżanki. Że fajne, że mają wspólne tematy, bo razem byli w sanatorium, że razem spacerowali, a nawet wieczorami śpiewali karaoke. No i super, że mają wspólne tematy, ale ja jakoś nie pamiętam, żebyśmy ostatnio rozmawiali o czymś innym niż co na obiad, albo kto wyprowadzi psa.
Czuję się jak piąte koło u wozu, bo Zbyszek bardziej się interesuje tym, co u nich słychać, niż co u mnie. No i tak siedzę sama wieczorami, a on klika w telefonie. Raz nawet zapytałam, co tam takiego fajnego te koleżanki piszą, a on tylko się uśmiechnął i powiedział, że nie będę wiedziała, o co chodzi.
Wkurza mnie to strasznie, bo sama go namawiałam na te sanatoria, bo myślałam, że to mu pomoże zdrowotnie. Nawet cieszyłam się, że tam będzie miał jakąś odskocznię, pozna nowych ludzi, ale nie sądziłam, że te nowe znajomości będą dla niego ważniejsze niż nasz związek. Teraz mam wrażenie, że tylko czekam, aż znów pojedzie, żeby nie musieć się martwić, z kim znów pisze.
Pytam go, czy naprawdę uważa, że to w porządku, że tak ciągle z nimi rozmawia, a on tylko macha ręką i mówi, że przesadzam, że to tylko głupie pisanie. Ale ja widzę, że to mu daje więcej radości niż nasze rozmowy. Czuję się zazdrosna, bo nie dość, że więcej czasu spędza z tymi koleżankami, to jeszcze dobrze się bawi.
Ewa