"Mąż mówi, że w życiu nie ma przypadków, są znaki. Cieszył się na to drugie dziecko i pocieszał mnie. Dla mnie cały misterny plan się zawalił. Postanowiłam sobie, że poprzestaniemy na jednym dziecku. Po 6 latach starań przyszła na świat Aurelia, nasz cud. Nasza kochana jedynaczka, której chciałam poświęcić całą moją uwagę i miłość, bez rozmieniania się na drobne. Tak miało zostać, ale po 2 latach okazało się, że znów jestem w ciąży. To wywróciło do góry nogami cały mój świat i sprawiło, że musiałam zweryfikować swoje przekonania".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zawsze chciałam mieć tylko jedno dziecko
Mówi się, że narodziny pierwszego dziecka to moment przełomowy w życiu kobiety i w ogóle dla pary, która odtąd staje się rodzicami. Dla mnie to była chwila, na którą czekałam 6 długich lat. Wymagało to od nas wiele wysiłku i nieraz mieliśmy ochotę odpuścić. Po 6 latach starań, zawiedzionych nadziei, badań, ganiania od specjalisty do specjalisty, kwalifikacji i kosztów, o których nawet nie chcę myśleć, udało się.
W końcu doczekaliśmy się upragnionego dziecka. Na świat przyszła Aurelia, nasz mały cud. Nasza kochana jedynaczka, której chciałam poświęcić całą moją uwagę i miłość, bez rozmieniania się na drobne. Praktycznie od zawsze wiedziałam, że chcę mieć tylko jedno dziecko.
Ja też byłam jedynaczką i na mnie skupiała się cała uwaga rodziców. Wymyśliłam sobie plan, że temu jednemu dziecku zapewnię maksimum tego, na co nas stać, żeby Aurelia mogła osiągnąć pełnię swoich możliwości.
Nie chciałam dzielić swojego czasu między więcej dzieci. Dzięki temu na spokojnie skupiłabym się na jej rozwoju i dopilnowała wszystkiego. Chciałam też, żeby córka zawsze mogła się do mnie zwrócić i żeby nigdy nie usłyszała, że nie mam dla niej chwili. Mogłybyśmy zbudować między sobą pełne zaufanie. Ominęłaby ją też zazdrość o rodzeństwo.
Dostałaby od nas edukację, zajęcia dodatkowe, najlepsze przedszkole i szkoły. A gdy będzie już wkraczać w dorosłość, dołożylibyśmy jeszcze mieszkanie na start, bo może na jedno uda nam się zapracować.
Niespodziewanie zaszłam w drugą ciążę. Rodzeństwo zmieniło moją perspektywę
Aurelia miała zostać jedynaczką dla własnego dobra. Mój mąż też się na to zgodził i nie staraliśmy się już o kolejne dziecko, a mimo to zaszłam w ciążę, gdy pierwsza córka miała 2 latka.
Mąż aż się rozpłakał z radości, gdy zobaczył maluszka na USG. Ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem, bo czułam się jak w potrzasku. Cały misterny plan się zawalił. Nie mogłam już skupić się całkowicie na wychowaniu i wyprowadzeniu Aurelii na ludzi, bo miałam zaraz mieć pod opieką noworodka, który zabierze córce sporo naszego czasu. Pomyślałam, że ona na pewno nie wybaczy mi rodzeństwa.
Mąż mówi, że w życiu nie ma przypadków, są znaki. Cieszył się na to drugie dziecko i pocieszał mnie przez całe 9 miesięcy. W końcu na świecie pojawił się Ignaś i to wywróciło do góry nogami cały mój świat. Syn sprawił, że musiałam zweryfikować swoje przekonania.
Teraz Aurelia kończy już drugą klasę, a Ignaś zaraz idzie do szkoły. Po tych kilku latach mogę powiedzieć, że jego pojawienie się było najlepszym, co mogło nas spotkać. Uchroniło moją córkę przed moją nadopiekuńczością. Gdyby nie Ignaś, wychowałabym małą, roszczeniową istotę, która wszystko miałaby podetknięte pod nos. Nie mówię, że jedynaczki i jedynacy tacy są, tylko że z moim nierealnym podejściem na to by wyszło - byłam na prostej drodze, by uczynić ją taką osobą.
Dzięki bratu moja córka odnajduje się w kontaktach z rówieśnikami, w społeczeństwie, umie pójść na kompromis i wie, że nie zawsze ona musi mieć rację, dostawać wszystko od razu na każde zawołanie. Choć czasem się kłócą, zawsze się godzą. A czas możemy spędzać razem jeszcze fajniej. Tak widocznie miało być. Gdy nas kiedyś zabraknie, nasze dzieci będą miały siebie nawzajem. Teraz wierzę mężowi, że w życiu nie ma przypadków.
Dorota