"Są takie chwile w życiu człowieka, których żałuje się do końca swoich dni. Nie inaczej było w moim przypadku. W młodości kochałam Józefa. Był dla mnie absolutnie wszystkim. Zależało mi na nim tak bardzo, jak na nikim innym. Moi rodzice jednak nie pozwolili mi być z nim, bo twierdzili, że to nie jest mężczyzna dla mnie i powinnam wyjść za bogatego Stanisława. Po prawie 50 latach spotkałam znów Józefa i poczułam do niego te same emocje co kiedyś".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Józef i ja byliśmy prawie nierozłączni
Ja i Józef poznaliśmy się na podwórku i już jako dzieci świetnie się rozumieliśmy. On mi się zwierzał, zawsze wtedy, gdy nie dogadywał się z rodzicami. Spotykaliśmy się i o wszystkim się informowaliśmy. Był moim pierwszym przyjacielem, powiernikiem sekretów, osobą, która zawsze miała dla mnie czas.
A potem dorastaliśmy i zaczynałam dostrzegać, że Józef jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem, kimś znacznie ważniejszym. Czas mijał, a my weszliśmy w płomienny romans. W końcu chcieliśmy się nawet pobrać, ale moja rodzina stanowczo mi to odradziła, stwierdzając, że to nie jest odpowiedni kandydat dla mnie. Przeprowadziliśmy się nawet do innego miasta, a ja zostałam zmuszona zakończyć tę relację. Tak zakończył się nasz romans.
Znowu go spotkałam, a uczucia odżyły
Rodzina znalazła mi innego męża — Stanisława. Stanisław był przystojny, ale go nie kochałam. Nigdy go nie pokochałam, ale go zaakceptowałam. Zgodziłam się na ten los u boku bogatego męża, który dał mi wiele, ale nie dał mi prawdziwej miłości.
W zasadzie miałam w swoim życiu wszystko, ale i tak nie dało mi to poczucia spełnienia. Brakowało mi miłości, dlatego przelałam ją na dzieci, a potem na wnuki. Niby czułam się szczęśliwa, ale jednak nie do końca.
Ostatnio tak się jednak zdarzyło, że przypadkiem spotkałam Józia. Nawet go nie poznałam. Zaczęliśmy rozmawiać przypadkiem na poczcie i tak się okazało, że ten Józio z poczty to mój Józio sprzed lat. Poszliśmy na kawę i ciastko, i wspominaliśmy stare czasy. Okazało się, że oboje wzięliśmy śluby, ale małżonka Józia już odeszła.
Dałam Józiowi swój numer telefonu, a on często dzwonił, a ja rozmawiałam z nim bez opamiętania. To zawsze jednak były tylko rozmowy i nic więcej. Wiedziałam, że mam męża i nie mogę sobie na nic więcej pozwolić, a poza tym przecież mam 70 lat i gdzie mi w tym wieku romanse.
Żałuję tylko tego, że wtedy 50 lat temu posłuchałam się rodziców i nie dałam ponieść się miłości, bo może nie miałabym tego wszystkiego, co mam dzisiaj, ale miałabym miłość i byłabym w związku ze Józiem.
Wioletta