"Zgodnie z tradycją przepisałem wszystko na pierworodnego syna. Reszta dzieci ma pretensje"

"Zgodnie z tradycją przepisałem wszystko na pierworodnego syna. Reszta dzieci ma pretensje"

"Zgodnie z tradycją przepisałem wszystko na pierworodnego syna. Reszta dzieci ma pretensje"

Canva

"Jako ojciec czwórki dzieci, a zarazem dumny posiadacz znacznej ilości ziemi, stanąłem przed niewdzięcznym zadaniem rozdysponowania majątku po mojej śmierci. Jak każda szanująca się głowa rodziny, kierowałem się w tej decyzji dawno ugruntowaną tradycją i przepisałem wszystko na mojego pierworodnego syna. W końcu tradycja to tradycja, nawet jeśli reszta dzieci zaczyna mieć roszczenia i pretensje".

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Zgodnie z tradycją przepisałem wszystko na pierworodnego syna

Mam na imię Janusz i piszę ten list, by podzielić się pewną rozterką, która ostatnio pojawiła się w mojej rodzinie. Na stare lata stanąłem przed niewdzięcznym zadaniem rozdysponowania majątku po mojej śmierci. Wiem, że w dzisiejszych czasach moja decyzja wydawać się może nieco archaiczna, a nawet niesprawiedliwa, zwłaszcza gdy posiada się czwórkę dzieci i dość spory areał, który z powodzeniem można by było spieniężyć po mojej ewentualnej śmierci.

Aby uniknąć wszelkich zawirowań i waśni w rodzinie, uznałem, że sam zadbam o to, co stanie się z moim majątkiem i udałem się do notariusza. Właśnie tam przepisałem całe dziedzictwo na mojego najstarszego potomka, nie uwzględniając ani jednej z moich córek.

To rozwiązanie ma swoje korzenie w królewskich tradycjach i w przeszłości zdawało egzamin. Choć żadnym królem nie jestem, uważam, że to właśnie pierworodny syn powinien wziąć na siebie ciężar zarządzania tym wszystkim, co dotychczas udało mi się osiągnąć.

Starszy, przygnębiony pan w koszuli w kratkę Canva

Reszta dzieci ma roszczenia i pretensje

Mój najstarszy syn, Jan, od najmłodszych lat wykazywał cechy predysponujące go do tej roli. Już od małego z dumą nosił imię po dziadku i pomagał mi w pracach polowych. Okazywał nawet zainteresowanie kurami. Drogi życiowe moich córek potoczyły się nieco inaczej i wszystkie już wyszły za mąż, pozbywając się nazwiska po ojcu. Basia wyjechała do dużego miasta, gdzie próbuje swoich sił w aktorstwie, Judyta została jakąś influencerką, a najmłodsza — Wiesia, wciąż nie może zdecydować, co chce robić w życiu.

Gdy moje córki dowiedziały się o testamencie, bombardują mnie pretensjami i żalami, wmawiając mi, że czują się wykluczone i nieszanowane. A ja przecież kocham wszystkie moje dzieci jednakowo. Ale to tylko Jan jest prawdziwym dziedzicem mojego nazwiska, kontynuatorem tradycji i symbolem przyszłości naszego rodu.

Uważam, że dziedziczenie to nie tylko kwestia pieniędzy, ale przede wszystkim obowiązek i odpowiedzialność. Tłumaczę córkom, że Jan jest jedynym, który potrafi docenić wartość ziemi i tradycji i tylko on będzie w stanie godnie kontynuować dzieło swojego przodka.

Janusz

Tak przez lata ewoluowała fryzura Krzysztofa Rutkowskiego. Jest znakiem rozpoznawczym detektywa.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama