"W końcu dałem się namówić mojemu lekarzowi, żebym udał się do sanatorium. Mieszkam sam i przez to moje kolano coraz trudniej jest mi ogarniać domowe sprawy. Wyjazd był wspaniały, różne zabiegi, piękna przyroda no i Ania. Kobieta cud. Szybko złapaliśmy ze sobą kontakt, zawsze na romantyczne spacery zakładała taką kreację, że aż zapierało dech. Odkąd turnus się skończył, to piszemy do siebie codziennie. Ewidentnie oboje za sobą tęsknimy. Przedwczoraj dostałem od niej wiadomość, że chce mnie odwiedzić. No i teraz mam dylemat, bo Ania mieszka w Krakowie, a ja jestem wiejski chłop. Dbam o moje gospodarstwo, nawet schludnie tu mam, ale obawiam się, że miastowej damie nie spodoba się u nas na wsi".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Czuję, że ten wyjazd do sanatorium odmienił moje samotne życie
Początkowo myślałem, że ten wyjazd do sanatorium, to mi z nieba spadł. Swoją Halinkę pochowałem już 15 lat temu! Co tu dużo mówić, to był cios. Z żoną znaliśmy się od maleńkiego. W młodzieńczych latach to ona dbała o to, żebym oprócz pomagania rodzicom w gospodarstwie i w polu to też, żebym i do nauki przedmiotów szkolnych przysiadał. Podrzucała mi ciekawe książki i zachęcała do ich czytania. A jak już byliśmy małżeństwem, to jak uzbieraliśmy trochę pieniędzy, to i na wycieczki jeździliśmy. Niestety, od kiedy jej zabrakło, to czuję się bardzo samotny.
Dlatego tak bardzo ucieszyłem się, że poznałem Anię. Na turnus do sanatorium pojechałem usprawnić kolano i nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby tam jakieś znajomości nawiązywać. No ale stało się. Jest między nami niesamowite porozumienie. Cieszyłem się z tego powodu, dopóki Ania nie zaproponowała, że mnie odwiedzi.
Canva
Ania chce do mnie przyjechać na wieś
Ania napisała do mnie przedwczoraj, że chciałaby mnie odwiedzić. Najpierw spanikowałem i trochę czasu minęło, zanim jej coś odpisałem. Teraz wymijająco odpowiadam na propozycję Ani, że przyjedzie mnie odwiedzić, a już trzy razy dopytywała, co sądzę o tym pomyśle. Wydaje mi się, że Ania chyba zorientowała się, że coś jest nie tak, bo teraz co ją zagaduję na jakiś temat, to odpowiada coraz bardziej zdawkowo.
Chodzi o to, że Ania, to bardzo strojna, miastowa dama, która od urodzenia mieszka w mieście. Jej Kraków i moją małą wioskę dzieli 75 kilometrów. Odległość jeszcze nie jest tak dużym problemem, tylko bardziej to, że obawiam się, że Ani na wsi się nie spodoba. Z naszych rozmów dowiedziałem się, że jak wyjeżdżała z Krakowa, to głównie na zagraniczne wycieczki lub zwiedzać inne, historyczne miasta. Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek wspomniała, że jakaś wieś ją zachwyciła. Nie chcę zepsuć tej relacji. Zdaję sobie sprawę, że taka szansa na stare lata zdarza się bardzo rzadko, jeżeli w ogóle.
Adam