"Żona zawsze chciała kota, więc się zgodziłem, jednak gdy tylko Rudolf pojawił się w naszym mieszkaniu, ja zostałem odsunięty na dalszym plan. Skoro wystarczył kot, żeby żona zaczęła mnie ignorować, to aż strach się bać, co się stanie, gdy w naszym życiu pojawią się dzieci. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad przyszłością naszego małżeństwa".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wzięliśmy z żoną rudego kota
Jakiś rok temu zaadoptowaliśmy z żoną pięknego rudego kotka, Rudolfa. Agnieszka już od jakiegoś czasu przebąkiwała mi, że zawsze w swoim domu rodzinnym miała jakiegoś kota i teraz też chciałaby mieć.
Ja co prawda miałem trochę wątpliwości, bo mieszkamy w mieszkaniu, a nie w domu, nasz kot byłby więc niewychodzący, ale ostatecznie się zgodziłem. Poza tym stwierdziłam, że adopcja zwierzaka będzie dla nas dobry testem, zanim zdecydujemy się na dzieci.
Tak więc zaadoptowaliśmy Rudolfa i żona z miejsca się w nim zakochała! Non stop go tuliła, całowała i w zasadzie wszystko robiła z tym kotem na ramieniu.
Na początku bardzo mi się to podobało, bo nie miałem pojęcia, że Agnieszka ma w sobie aż tyle pokładów czułości! Jednak z czasem jej zachowanie zaczęło być coraz bardziej niepokojące.
Kotu takie czułości mojej żony oczywiście się spodobały i wkrótce Rudolf i moja Agnieszka stali się nierozłączni. Gdy ona siadała do komputera, on kładł się obok jej biurka. Gdy ona robiła obiad, on stawał na blacie i jej towarzyszył. Gdy ona kładła się na kanapie, on kładł się na jej nogach. I oczywiście niezbędnik — gdy ona szła do łazienki, on rzucał się w szaloną pogoń za nią, żeby zdążyć się, prześlizgnąć, zanim ona zamknie drzwi.
W pewnym momencie jednak to wszystko trochę wymknęło się spod kontroli. Żona np. zdecydowała się na pracę zdalną, bo stwierdziła, że nie zostawi swojego Rudolfika samego w domu!
Żona po przebudzeniu najpierw czule wita się z kotem
Apogeum nastąpiło jednak wtedy, gdy kot wkroczył do naszego łóżka. Do tej pory nasze małżeńskie łoże było naszą świętością i nikt nie miał tam prawa wejść oprócz nas.
Jednak gdy wzięliśmy kota, żona ogłosiła, że kot oczywiście będzie spał z nami w łóżku, a on z tej możliwości skwapliwie skorzystał. Rudolf śpi oczywiście przez całą noc przy nogach żony.
Jednak gdy żona się budzi, najpierw czule wita się z kotem, a nie ze mną! Agnieszka zaraz po przebudzeniu długo mizia i przytula się z kotem, głaszcze go i do niego mówi. A mnie często nawet nie zauważa!
A gdy się spieszy, jest tak, że zawsze przywita się z kotem, a mnie zupełnie pominie i zerwie się z łóżka! Ja to wszystko rozumiem, miłość do zwierząt itd, ale tego jest już za dużo!
Oczywiście, że rozmawiałem z żoną na ten temat i ona twierdzi, że przesadzam i, że taki problem w ogóle nie istnieje. A ja coraz bardziej czuję się odstawiony na boczny tor.
Skoro wystarczył kot, żeby żona zaczęła mnie ignorować, to boję się myśleć, co się stanie, gdy w naszym życiu pojawią się dzieci. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad przyszłością naszego małżeństwa.
Antoni
Antoni powinien rozstać się z żoną:
Zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki