"Wychowawczyni mojego syna zorganizowała wycieczkę szkolną do Wrocławia na trzy dni. Podliczyła wszystkie koszty, w tym przejazd, hotel, atrakcje i wyżywienie. Okazało się, że wyszło krocie. Zaczęliśmy na wywiadówce dopytywać, skąd te kwoty i jak dokładnie to obliczała. W końcu dowiedzieliśmy się, że wychowawczyni podzieliła między dzieci koszt wyjazdu nauczycieli, którzy mieliby jechać z uczniami. Dzięki temu dorośli jadą za friko. Nie wyciągną siana, nawet na własne jedzenie. Gdyby ta wycieczka była nieco tańsza, to mogłabym wysłać na nią syna. Jednak nie mogę".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Można było zorganizować tę wycieczkę taniej
Mam syna w 8 klasie. Jego wychowawczyni wspomniała na początku roku szkolnego, że warto byłoby skończyć szkołę jakąś super wycieczką, dzięki której dzieci będą dobrze wspominać placówkę. Nie zdradziła jednak żadnych szczegółów, bo powiedziała, że jest jeszcze mnóstwo czasu. Sprawa powróciła niecały miesiąc temu, kiedy to opowiedziała o wycieczce do Wrocławia.
Przedstawiła plan na 3 dni, wypełniony atrakcjami po brzegi. Nie napomknęła o kosztach, a jak spytaliśmy, to powiedziała, że ostateczny kosztorys zostanie podany na następnym zebraniu, bo jeszcze to ustala. Kazała się już wtedy określić, czy dziecko jedzie, czy nie, bo chodziło o koszt autokaru i jeszcze kolejnych potencjalnych zniżek, które zależały od liczby uczestników wycieczki.
Powiedziałam, że jestem za tym, by syn jechał. Teraz tego żałuję.
Nie stać mnie na wycieczkę dla syna
Pokazała ten kosztorys w tym tygodniu. Okazało się, że wycieczka jest organizowana przez biuro podróży, co bardzo podnosi cenę. Poza tym koszty wyżywienia, noclegu i wejściówek nauczycieli nie pokrywają oni sami tylko uczniowie, bo niby atrakcje są dla dzieci, a dorośli jadą tam do pracy.
Wpisowe uczestników wyjazdu zostało obliczone na podstawie ilości wcześniej zgłoszonych dzieci przez rodziców. Właśnie dlatego nauczycielka zasugerowała, aby nikt się nie wykruszał ze swej deklaracji. Ja jednak nie mogę sobie już na nią pozwolić. Gdy zapisywałam syna, byłam pewna, że nauczyciele sami za siebie zapłacą za przejazd, hotel i wyżywienie, a wejściówki do atrakcji zwykle i tak mają za darmo, jako opiekunowie.
Teraz nie wiem, co robić. Z jednej strony głupio mi wycofać się, wiedząc, że dla innych będzie jeszcze drożej. Poza tym syn już teraz cieszy się na tę wycieczkę. Z drugiej zaś strony nie bardzo mnie stać na to, by zapłacić za wpisowe i jeszcze przygotować dziecko do wyjazdu. Jestem rozczarowana postawą nauczycielki.
Joanna