"Dzień dobry, mam 75 lat i jestem seniorką. Niestety, mam poważne problemy zdrowotne - jestem chora, mam reumatoidalne zapalenie stawów i chorobę nowotworową. Wiadomo, że raz jest lepiej, a raz gorzej, ale jednak ciężko się żyje, gdy wiesz, że są dni, że ciężko Ci wstać z łóżka. W takich chwilach liczę na pomoc mojej rodziny, ale niestety zazwyczaj rodzina się mną nie opiekuje. Ostatnio było już ze mną bardzo źle, gdy się przewróciłam. Usłyszałam odmowę".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jestem chorą 75-latką, a rodzina się mną nie opiekuje
Wiele rzeczy się Panu Bogu udało, ale starość mu się niestety nie udała i ja coś o tym wiem. Mam wiele różnych chorób, ale najbardziej dokuczliwe jest dla mnie reumatoidalne zapalenie stawów i choroba nowotworowa. Wiadomo, że inne choroby też są, ale z nimi można żyć, a ten nowotwór i zapalenie stawów są w mojej ocenie zdecydowanie najgorsze. Bywają więc takie dni, że ja nie mogę wstać z łóżka i wtedy nie ma mi, kto pomóc.
Wychowałam troje dzieci - dwóch synów i córkę. Wydawało mi się, że wynagrodzą mi to, że ja przecież tyle nad nimi chodziłam, tak wiele razy pomagałam i troszczyłam się o ich zdrowie, i codzienne funkcjonowanie. Myślałam, że w zamian za to, co dla nich robiłam, będę mogła liczyć na ich pomoc i wsparcie. Ja naprawdę nie wymagam tego, aby rodzina nade mną chodziła. Zależy mi jedynie na moim majątku. Chcą, żebym odeszła, a oni wtedy wszystko zagarną.
Canva
Poprosiłam o pomoc, a rodzina mnie zignorowała.
Nie spodziewałam się jednak, że spotka mnie coś takiego. Muszę napisać ten list do redakcji, bo cały czas to mnie boli, co przeżyłam.
Moja rodzina fatalnie się wobec mnie zachowała. Tak się bowiem zdarzyło, że byłam sama w domu i upadłam na ziemię. Poczułam ogromny ból i nie mogłam wstać. Zadzwoniłam po rodzinę, bo udało mi się doczołgać do telefonu. Poprosiłam syna, żeby przyjechał, a on powiedział, że nie ma czasu. Zadzwoniłam do córki i drugiego syna, i też usłyszałam odmowę.
Zalałam się gorzkimi łzami i zastanawiałam się, co dalej. Zadzwoniłam do sąsiadki. Przyszła, pomogła mi, wezwała karetkę. Okazała mi serce i pokrzepiła dobrym słowem. Trafiłam do szpitala ze złamaniem, przeszłam operację, a teraz przechodzę trudną rehabilitację. Jest mi tak bardzo smutno, że rodzina mnie nie odwiedziła przez ten czas, jak jestem w szpitalu.
Marku, Krzysztofie i Olu, jeśli to czytacie, proszę, zadzwońcie do mnie. Proszę, przyjedźcie tutaj do szpitala.
Jadwiga