"Wiele lat przeżyliśmy z moim Markiem, ale czegoś takiego to jeszcze w tej relacji nie doświadczyłam. Mój mąż planuje spędzić całe Euro u teściowej, aby w spokoju oglądać mecze i nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Dla mnie ta sytuacja wykracza poza jakiekolwiek normy, ale z drugiej strony, to nie mogę nic z tym zrobić. Wiedziałam przecież, że wychodzę za największego fana piłki nożnej na świecie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wyszła na największego fana piłki nożnej
Marek miał tak od zawsze i to z każdą dyscypliną sportu. Gdy leciał jakikolwiek mecz lub odbywały się inne zawody transmitowane w telewizji, to jego dosłownie nie było w domu. To znaczy, był fizycznie w mieszkaniu, ale siedział na kanapie i to tyle, bo cokolwiek bym do niego nie mówiła, po prostu nie docierało.
Zresztą, tak samo było jeszcze zanim zostaliśmy małżeństwem. W dniu meczu zarówno naszej reprezentacji, jak i innego polskiego lub zagranicznego klubu, nie mogłam liczyć na spotkanie, czy jakikolwiek kontakt.
Teraz mam trochę łatwiej, bo może oglądać mecz w telefonie, więc nie musimy odwoływać odwiedzin u naszych znajomych, czy też wizyt u mojej mamy lub innych członków rodziny. Siedzimy, rozmawiamy, ale na stole leży oparty o szklankę telefon, na którym leci mecz – całe szczęście, że bez dźwięku, bo tego bym nie wytrzymała.
Znajomi wiedzą, jak on jest i przymykają na to oko, ale ja tyle lat po ślubie nadal nie mogę tego zrozumieć. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Ciekawe, czy jakby mecz leciał w momencie narodzin naszego dziecka, to wolałby spędzić tę chwilę przed telewizorem, czy ze mną na sali porodowej.
canva.com
Euro 2024 w domu teściowej
Ja się na tej piłce w ogóle nie znam i jeśli mam być szczera, to chusteczka mnie to obchodzi. Kojarzę natomiast, że za chwilę zaczyna się to całe Euro w Niemczech no i nasza Reprezentacja w piłce nożnej tam jedzie. Domyślałam się, że przede mną bardzo trudny czas i mecze w domu będą leciały na okrągło.
Nie sądziłam jednak, że mój Marek wpadnie na tak niepoważny pomysł, jak wyprowadzka do swojej mamusi na czas trwania tego turnieju. To się zaczyna 14 czerwca i kończy 14 lipca, czyli cały miesiąc jego w domu nie będzie (to się jeszcze okaże). Gdy mi o tym powiedział, to osiwiałam, chociaż i tak od kilku lat muszę ukrywać siwe włosy farbowaniem.
On to tłumaczy chęcią oglądania meczów w spokoju, ale ja mu powiedziałam, żeby się dobrze nad tym zastanowił, bo nie ma dwudziestu lat i jeśli chce żyć, jakby tyle miał, to ja razem z dzieciakami nie chcemy w tym cyrku uczestniczyć. Nie wiem, co ostatecznie zrobi, ale mam nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy.
B.