"Pół roku temu dostałem ciepłą posadkę, z umową o pracę i wszystkimi benefitami. Długo się o to starałem i w końcu odniosłem sukces. Okazja, by uczcić awans, nadarzyła się dopiero teraz, w postaci wyjazdu firmowego. Szefostwo zabrało wszystkich pracowników na weekend do hotelu nad jeziorem. Pogoda dopisała, bawiłem się świetnie, a po powrocie dostałem wypowiedzenie".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dostałem stałą umowę. Postanowiłem uczcić to na imprezie firmowej
Zacznę od tego, że w firmie pracuję (a właściwie pracowałem) już od półtora roku; początkowo na śmieciówce, bo dopiero zaczynałem i robiłem im tylko pojedyncze zlecenia.
Potem dostałem się na 3-miesięczny okres próbny i udało się doprowadzić sprawę do końca. Szefostwo było bardzo zadowolone z moich projektów i w efekcie dostałem umowę o pracę. Dla mnie było to spełnienie marzeń, bo mogłem w końcu przestać martwić się a ubezpieczenie i inne takie.
Mój pierwszy etat po miesiącach obijania się od zlecenia do zlecenia - coś wspaniałego. Szkoda tylko, że nie miałem z kim świętować tego sukcesu, bo dziewczyny nie miałam jeszcze dłużej niż stałej umowy. Ale nie przejmowałem się. Na stałym związku póki co mi nie zależało, a bycie singlem też ma swoje plusy.
Jednym z tych plusów było to, że nikt nie suszył mi głowy przed imprezą integracyjną, którą szefostwo zaplanowało na miniony weekend. To była fantastyczna okazja, żeby w końcu się odprężyć, wyluzować, a przy okazji dać się poznać od najlepszej strony. Cóż, intencje miałem dobre, ale nie przewidziałem, że skończy się to fatalnie.
Na firmowym wyjeździe poznałem piękną kobietę
Pojechaliśmy na cały weekend do wypasionego hotelu nad jeziorem. Ekstra warunki, niczego nie brakowało, dodatkowe atrakcje przygotowane specjalnie dla nas. No taką integrację to ja rozumiem. Okazało się, że mam w dziale bardzo klawych kolegów i jeszcze bardziej sympatyczne koleżanki.
Zwłaszcza jedna przypadła mi do gustu i najwyraźniej ja jej też. Weronika pracowała krócej niż ja, bo szef zatrudnił ją dopiero dwa miesiące temu. Była o kilka lat młodsza ode mnie i zjawiskowo piękna (na moje standardy, tzn. 100% mój typ kobiety). Ładniejsza nawet od żony szefa, za którą oglądało się pół działo.
W biurze nie miałem z Weroniką za bardzo kontaktu i tak naprawdę ten wyjazd dopiero sprawił, że mogliśmy swobodniej porozmawiać. Skończyło się tak, że drugiej nocy Weronika przyszła do mnie i do rana gadaliśmy i graliśmy w monopol. Wymieniliśmy się kontaktami, umówiliśmy już na przyszłą środę na niezobowiązującą kawę na mieście. Było świetnie i zupełnie się nie spodziewałem, że mogą wyjść z tego jakieś kłopoty. Niestety, do czasu.
Po powrocie czekało na mnie wypowiedzenie
Gdy w poniedziałek przyszedłem do biura, szef wezwał mnie do siebie i wręczył mi wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. Wpisał byle jaki powód i kazał podpisać, albo czeka mnie dyscyplinarka. Byłem całkowicie zaskoczony i nie miałem zielonego pojęcia, o co chodzi. Zapytałem go, czy zaniedbałem jakiś projekt, że nagle wyskakuje ze zwolnieniem, i to w takiej formie.
A on na to, że jak będę następnym razem starał się o pracę, to powinienem trzymać łapy z daleka od córki szefa, bo może nie spodoba mu się, że taki ze mnie bałamutny typ. Młodej dziewczynie w głowie mieszać, jeszcze tak bezczelnie.
Jak się okazało, Weronika nie powiedziała mi dwóch rzeczy - że nasz wspólny szef jest jednocześnie jej ojcem, a także tego, że w sierpniu wychodzi za mąż za jednego z udziałowców, ale chyba nie jest do tego przekonana. Wydało się za to, że była u mnie, bo - jak się okazało - intensywnie jej szukali, również na monitoringu.
Wpadłem jak śliwka w kompot. Co miałem zrobić - podpisałem to wypowiedzenie, żeby nie mieć plamy w papierach. Jestem wkurzony, bo jedna niezawiniona głupota przekreśliła wszystko, o co się tyle czasu starałem, ale z drugiej strony - wciąż jesteśmy umówieni na tę kawę. Teraz już nie mam nic do stracenia, a wiele do zyskania.
Daniel