"Kiedy pojechaliśmy do salonu z drzwiami, moja żona skrupulatnie analizowała każdy odcień. Bielony dąb, ciemny orzech, winchester, jasny brunat... Dla mnie to po prostu różne wersje tego samego koloru, ale nie dla niej! Godziny mijały, a decyzji brak. W końcu zostawiłem ją w sklepie, oczekując klasycznego brązu. Jakże się myliłem. Nasze nowe drzwi okazały się niebieskie!"
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dałem żonie wolną rękę co do wyboru drzwi do naszego nowego gniazdka
Od kilku dobrych lat zmagamy się z budową domu. Na szczęście to już ostatnia prosta i zabraliśmy się za wybór drzwi. Kiedy pojechaliśmy do salonu z drzwiami, moja żona skrupulatnie analizowała każdy odcień. Bielony dąb, ciemny orzech, winchester, jasny brunat... Dla mnie to po prostu różne wersje tego samego koloru, ale nie dla niej! Godziny mijały, a decyzji brak.
W końcu zniecierpliwiony i z mnóstwem obowiązków zawodowych na głowie zostawiłem ją samą w sklepie, wierząc, że dokona właściwego wyboru. Niestety! W natłoku zajęć na śmierć zapomniałem zapytać, na co się zdecydowała.
Gdy firma przyjechała zamontować drzwi, moja żona akurat była u kosmetyczki. Szczerze mówiąc, oczekiwałem klasycznego, eleganckiego brązu, dopasowanego do koloru naszych okien. Jakże się myliłem! Nowe drzwi okazały się być... niebieskie. Tak, niebieskie! Jakby ktoś pomylił nowoczesne mieszkanie z morskim kurortem.
Spodziewałem się klasyki, a ona kupiła niebieskie
Byłem przekonany, że to jakaś pomyłka i zadzwoniłem od razu do salonu, skąd zamawialiśmy drzwi. Poinformowano mnie, że wszystko się zgadza. W końcu udało mi się dodzwonić do żony i zapytać ją, co właściwie skłoniło ją do tak nieoczywistego wyboru. Odpowiedziała z uśmiechem, że ekspedientka w salonie z drzwiami ją namówiła, bo obecnie jest to bardzo modny akcent. Masakra!
Cóż za ironia losu, że ekspertka w profesjonalnym punkcie sprzedaży, o jakże wątpliwym zmyśle estetycznym, zdołała przekonać moją małżonkę do tak paskudnego wyboru. Niestety, ze względu na niestandardowy wymiar otworu, te cholerne drzwi zostały wykonane na indywidualne zamówienie. Ten drobny szczegół sprawił, że zwrócenie ich do sklepu było niemożliwe!
Piszę ten list, aby ostrzec innych mężczyzn przed pochopnym powierzaniem tak odpowiedzialnych zadań swoim małżonkom. Jeśli macie w głowie konkretną wizję swojego gniazdka, upewnijcie się, że wasza żona też ją podziela. Bo w przeciwnym razie skończycie tak, jak ja — z niebieskimi drzwiami, których za żadne skarby nie można zwrócić.
Karol