"Od 3 miesięcy pracuję jako kelnerka w pizzerii. W mojej pracy najgorsza jest... presja czasu. Za to kocham ludzką kreatywność, czasem ledwo się powstrzymuję, żeby nie uciec na zaplecze albo nie wybuchnąć śmiechem. Nasi klienci są wspaniali. Najbardziej pamiętam pana, który wykłócał się, że skoro w menu jest napisane, że można zamówić pizzę dzieloną pół na pół, to on chce dzisiaj tylko pół, bo więcej nie zje. A po drugie pół przyjdzie jutro."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jako kelnerka w pizzerii spotykam różnych klientów
Lubię pracować z ludźmi i wydaje mi się, że mam do nich dobre podejście. Praca w gastronomii nie jest może moim marzeniem, ale od czegoś trzeba zacząć. A że koleżanka załatwiła mi tę pracę po znajomości, to skorzystałam. Już widziałam oczyma duszy te napiwki, drugą pensję w kieszeni!
Rzeczywistość okazała się nieco inna, ale to szczegół. Przede wszystkim presja czasu daje mi się we znaki. Jednak najbardziej zaskoczyli mnie klienci. Póki nie zostałam kelnerką w pizzerii, nie miałam bladego pojęcia, jakie pokłady kreatywności drzemią w człowieku, gdy ten jest głodny. Z każdym dniem coraz mocniej się o tym przekonuję.
A wydawałoby się, że zamówienie pizzy to nic prostszego. Tymczasem w mojej pizzerii spotykam tyle różnych indywiduów, że czasem sama nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać, czy wiać na zaplecze i kląć, na czym świat stoi. Serio.
Nasi klienci są wspaniali. Najbardziej pamiętam pana (pozdrawiam, jeśli pan to czyta!), który wyczytał w karcie, że można u nas zamówić pizzę dzieloną. Postanowił skorzystać z oferty i wziąć pół na pół... margheritę i wiejską, tyle że - jedną połowę kazał sobie podać dzisiaj, bo na raz więcej nie zje. Po drugą połowę chciał przyjść jutro.
Grzecznie wyjaśniłam, że nasz lokal to nie magazyn i w tej ofercie o co innego chodzi. Wykłócał się, ale nic to nie dało, bo dostał całą pizzę naraz. Jeszcze potem miał pretensje i obsmarował nas w internecie za złą obsługę.
Pomysły klientów wprawiają mnie w zdumienie
Na tę pizzę dzieloną ludzie ogólnie mają milion pomysłów. Kocham, jak do pizzerii przychodzi rodzina z dwójką bombelków, zamawiają jedną (!) pizzę XL, a potem zaczyna się koncert życzeń, bo każdy chce z czym innym... A dzieci tego nie zjedzą, tamtego nie zjedzą, najlepiej pani da sam ser. Mąż lubi ostre przyprawy, a żona woli z rukolą. Ja rozumiem, że pizza dzielona, że XL i że duża, ale mimo wszystko to przegięcie! Jak ja mam tam wcisnąć 4 różne kawałki? To 4 razy więcej pracy.
W ogóle pizza dla dzieci to też temat rzeka. Nie zdawałam sobie z tego sprawy... Kilkulatki najczęściej dostają wersję podstawową - sam ser, sos pomidorowy (o ile nie ma zastrzeżeń, że Antoś albo Kasia mają uczulenie na pomidorki...). Czasem ser i szynka i tyle.
Ale już na początku swojej kelnerskiej kariery usłyszałam hit. Klientka się oburzyła, bo zamówiła pizzę z boczkiem i pieczarkami, do tego sos czosnkowy, ale zapomniała dodać, że chce bez cebuli na placku, bo już nosem czuje swąd piekielny. Usłyszałam:
Co mi tu pani przyniosła?! Przecież cebula i czosnek to związki siarki, absolutnie nie dam tego moim dzieciom.
Kiedyś przez pół zmiany śmiałam się z faceta, który za płotkiem naszego ogródka przywiązał psa. Zamówił pizzę z kiełbasą, ale kiełbasę kazał sobie podać osobno w plasterkach, bo to dla psa. Kurtyna.
W takiej pracy człowiek nigdy nie wie, co przyniesie kolejny dzień.
Martyna