"Może i jestem starej daty, ale zostałam wychowana w czasach, gdy szacunek do starszych osób wyrażany był nie tylko w zachowaniu, ale również w sposób, w jaki się do nich zwraca. Używanie form grzecznościowych od zawsze było dla mnie czymś naturalnym i oczywistym. Zaskoczyło mnie, gdy młoda kelnerka, prawdopodobnie o kilka dekad młodsza ode mnie, bez skrępowania mówiła do mnie na ty".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Prześlij swoją historię na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mam 70 lat, a kelnerka w restauracji mówiła do mnie na ty
Mając już 70 wiosen na karku, przywykłam do pewnych zasad zachowania w społeczeństwie. Może i jestem starej daty, ale zostałam wychowana w czasach, gdy szacunek do starszych osób wyrażany był nie tylko w zachowaniu, ale również w sposób, w jaki się do nich zwraca. Używanie form grzecznościowych od zawsze było dla mnie czymś naturalnym i oczywistym.
Zaskoczyło mnie więc niemiłosiernie, gdy młoda kelnerka, prawdopodobnie o kilka dekad młodsza ode mnie, bez skrępowania mówiła do mnie na ty. Nie ukrywam, że na moment aż oniemiałam. W moich czasach coś takiego było nie do pomyślenia. Starszym osobom należał się szacunek i odpowiedni dystans.
Poczułam się nieco zdezorientowana. Na początku myślałam, że się przesłyszałam, albo, że to jakaś jednorazowa pomyłka. Jednak sytuacja powtarzała się za każdym razem, gdy kelnerka podchodziła do mojego stolika. Przecież przez całe moje życie wpajano mi, że do nieznajomych, a zwłaszcza starszych osób, należy zwracać się z szacunkiem, używając form grzecznościowych.
Canva
To młode pokolenie nie przestaje mnie zadziwiać
Odkąd pamiętam ta hierarchia i dystans traktowane były jako jedyny skuteczny sposób na utrzymanie granic i kultury w relacjach międzyludzkich. To młode pokolenie nie przestaje mnie zadziwiać. Ale to ja jestem starej daty, świat idzie naprzód, a język ewoluuje.
Jak widać, czasy się zmieniają, a wraz z nimi również obyczaje i normy społeczne. Młodzież ma swoje normy i przyzwyczajenia. Może to i lepiej? Swoboda i bezpośredniość biorą górę nad przesadnym "panowaniem".
Muszę przyznać, że ta sytuacja uświadomiła mi, jak bardzo wszystko się zmienia. Stare zwyczaje i normy odchodzą w zapomnienie. Z jednej strony czuję nostalgię za czasami, kiedy forma zwracania się do siebie nawzajem była wyrazem szacunku i uprzejmości. Z drugiej jednak rozumiem, że młode pokolenie pragnie bardziej bezpośrednich relacji. Pozostaje mi tylko życzyć sobie, żebym za kolejne 30 lat nie usłyszała w restauracji, jak kelnerka zwraca się do mnie per "ziom"!
Teresa, 70 l.