"Między młodymi to różnie bywało. Ja tam jestem zdania, że każdy kij ma dwa końce i nigdy nie jest tak, że tylko jedna strona jest winna. Ale moja synowa zostawiła mojego syna wiele lat temu i odeszła z córką. Po kilku latach zamieszkała z nowym partnerem i wprawdzie mój syn rzadko zabiegał o kontakty z córką, ale jednak to robił. Przed komunią wnusi nie dostałam zaproszenia. Ale pojechałam pod kościół. Niestety nikt nie zaprosił mnie na przyjęcie, a później okazało się, że synowa kazała mi za siebie zapłacić".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Kocham moją wnusię
Kocham moją wnusię, choć mam świadomość tego, że w ostatnich latach nie byłam najlepszą babcią. Kiedy synowa odeszła od mojego syna, kontakt z małą trochę się urwał.
Syn rzadko ją przywoził, a ja tam do niej nie jeździłam. Miałam chyba jakiś żal do synowej.
Ona oczywiście twierdzi, że z moim synem nie miała lekko, a ja wiem, że nie ma łatwej charakteru, ale bez przesady. To też człowiek i nie powinna go tak odsuwać od córki.
Choć z drugiej strony on sam też mógł o ten kontakt zabiegać, a niewiele robił w tym kierunku.
Mała miała komunię
Wnusia miała komunię w niedzielę. Czekałam na jakieś zaproszenie, ale go nie dostałam. Jakoś nie było mi po drodze, żeby do małej zadzwonić, gdybym to zrobiła, może by mnie poinformowała, nie dowiem się już tego.
Mimo braku zaproszenia pojechałam pod kościół i uczestniczyłam w ceremonii. Ale gdy później złożyłam jej życzenia, nikt nie zaprosił mnie na przyjęcie po komunii. Właściwie od razu wróciłam do domu.
Miałam żal
Miałam żal do wnusi i do synowej. Bo przejechałam wiele kilometrów, ale nikt nie dał mi nawet szklanki wody. Dopiero wczoraj, gdy rozmawiałam z synem, on przyznał się, że synowa mówiła, że może zaprosić swoją rodzinę, ale musi zapłacić za miejsce przy stole.
I szczerze mówiąc, to ja to rozumiem. Wiem, że syn płaci bardzo niskie alimenty i nie wspiera wnusi finansowo w żaden inny sposób. Wiem też, że synowej jest ciężko.
Straszna szkoda, że się do niej nie odezwałam, bo ja bym zapłaciła za mnie i za syna. On tylko powiedział jej, że nie ma pieniędzy. A przyjęcie było zorganizowane w restauracji więc to oczywiste, że nie można przychodzić sobie tak o, prawie z ulicy.
Mam nauczkę. W dodatku teraz już wiem, jaką babcią nie powinnam być. Pora na zmianę.
Teresa