"Wyniosłam się z mieszkania z obawy o zdrowie. Pan Józef wymaga, bym dalej płaciła, bo umowa była na rok"

"Wyniosłam się z mieszkania z obawy o zdrowie. Pan Józef wymaga, bym dalej płaciła, bo umowa była na rok"

"Wyniosłam się z mieszkania z obawy o zdrowie. Pan Józef wymaga, bym dalej płaciła, bo umowa była na rok"

Canva

"Gdy tylko zauważyłam, że na ścianie za szafą kwitnie bujne życie, zaczęłam się bać o swoje zdrowie. Gdy 4 miesiące temu wynajmowałam to mieszkanie, pan Józef, właściciel, zarzekał się, że mieszkanie jest w stanie idealnym, po remoncie. Za szafę zajrzałam po czasie. Nie czekałam miesiąc z wypowiedzeniem, tylko z dnia na dzień spakowałam siebie i córkę, po czym oddałam Józefowi klucze. Mimo to on dalej chce, żebym do końca umowy mu płaciła, bo przecież nie zawinił".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Po złych doświadczeniach znalazłam nowe mieszkanie

Kiedy wprowadzałam się do tego mieszkania, myślałam, że w końcu odetchnę. To miał być symboliczny koniec naszych kłopotów. Z poprzedniego mieszkania miałam złe doświadczenia z właścicielką, która non stop wtykała nos w nieswoje sprawy. Zamiast dać nam spokój, potrafiła zjawić się o najmniej spodziewanej porze i kontrolować, czy dbamy o mieszkanie.

Gdy umowa się skończyła, wyprowadzałam się stamtąd z wielką ulgą, choć końcowe sprzątanie przed zdaniem kluczy też było niezłym hardkorem. Ta kobieta potrafiła się przyczepić do odcisku palca na włączniku światła, byle tylko urwać coś z kaucji.

Miałam nadzieję, że tym razem trafię lepiej. Znalazłam bezpośrednio fajne mieszkanie interesującej mnie dzielnicy. Osiedle było piękne, Zosia nie musiałaby nawet zmieniać przedszkola, a ja miałam blisko do pracy. Właściciel też wydawał się w porządku. Zapewniał, że mieszkanie jest po remoncie, a rok wcześniej było malowane ściany.

Wprowadziłyśmy się z Zosią 4 miesiące temu i w końcu miałyśmy spokój. Co miesiąc płaciłyśmy czynsz i właściwie to była jedyna okazja kiedy miałam kontakt z właścicielem. W końcu nikt nas nie nachodził.
bałagan w pokoju canva.com

Córka częściej chorowała, ale nie spodziewałam się, że to może być wina mieszkania

Mniej więcej od tamtego czasu Zosia zaczęła częściej chorować, ale myślałam, że to z powodu wiosny i tych wszystkich pyłków. Ja jestem alergiczką i ciężko znoszę niektóre rośliny. Też ciągle chodziłam z chusteczkami, ale w moim przypadku to względna norma o tej porze roku.

Moja Zosia jak dotąd nigdy nie wykazywała takich reakcji, ale w ostatnich miesiącach zauważyłam, że często pokasłuje i pociąga nosem. Zrobiłam jej nawet testy alergiczne, ale kompletnie nic z nich nie wyszło, jakby przyczyna leżała gdzie indziej. Nie spodziewałam się, że znajdę ją tak szybko.

W życiu bym nie przypuszczała, że to może być spowodowane czynnikiem obecnym w mieszkaniu. Nie mieliśmy firanek ani dywanów, kanapa była z ekoskóry, a ja dbałam o to, by w mieszkaniu nie unosił się kurz.
Kłócącą się ze sobą para siedząca w salonie na tle półek z segregatorami Canva

Odkryłam za szafą grzyb i od razu zwolniłam mieszkanie. Właściciel ma obiekcje

Przed majówką wzięłam się za większe porządki. Gdy ścierałam kurz z góry szafy, spod sufitu, ściereczka wpadła mi prosto za szafę...Chcąc nie chcąc, musiałam jakoś odsunąć mebel i ją stamtąd wyciągnąć. Na widok tego, co było za szafą, aż mnie zmroziło!

Na całej ścianie kwitły kolorowe, szaro-zielono-czarne plamy. Dorodny okaz grzyba... Najgorsze, że były też na plecach samej szafy. Z tym swoim wiecznym katarem nawet tego nie wyczułam!

Szafa stała w pokoju Zosi, obok jej łóżka. W tej szafie moja 5-letnia córka miała wszystkie swoje ubrania i część zabawek. Byłam przerażona i wściekła, bo pan Józef na pewno musiał to widzieć - i po prostu zamalował rok temu, gdy odmalowywali mieszkanie...

Z rozpędu przejrzałam wszystkie kąty i w mojej sypialni i w salonie znalazłam podobne, choć dużo mniejsze ogniska. Nawet się nie zastanawiałam, tylko od razu wrzuciłam wszystkie ubrania i przytulanki Zosi do pralki. Chodziła cały dzień non stop. Wysuszyłam na balkonie. Nazajutrz popakowałam wszystko w szczelne worki. Zosia spała ze mną, tamten pokój od razu wyłączyłam z użytku, żeby nie truć więcej swojego dziecka.

W tym miejscu nie dało się mieszkać. Wyniosłyśmy się tymczasowo do moich rodziców, a do pana Józefa zadzwoniłam, że z powodu grzyba zrywam umowę i od razu chciałabym mu oddać klucze. Mieszkanie nie spełnia warunków, a przebywanie w tym miejscu zagraża zdrowiu. Poprosiłam o zwrot kaucji i opłaty za cały maj, bo w takim przypadku dalsza umowa jest nieważna.

Myślałam, że odda kasę i sprawa będzie zamknięta, bo ewidentnie zawinił, ukrywając przede mną fakt istnienia grzyba. Tymczasem on przyszedł z jakimś duszącym środkiem, spsikał to za ścianą, powiedział, że tył szafy wymieni, i nie chciał wziąć kluczy. Powiedział, że umowa jest na rok i niezależnie od tego, czy będę tu mieszkać, czy nie, i tak mam płacić. A pomysłu oddawania kasy za maj nawet nie skomentuje.

Nie będzie ponosił kosztów moich fanaberii, bo nie ja pierwsza, i nie ostatnia, która ma w mieszkaniu "niewielki" problem z wilgocią... Na pewno nie wietrzyłam i stąd się to wzięło.

Póki co zostałam bez kasy i pokłócona z właścicielem... Jak do niego dotrzeć, żeby przystopował z tymi bezprawnymi żądaniami i zwrócił mi to, co do mnie należy?

Patrycja B.

Mieszkania gwiazd: tak na co dzień mieszka Luna. Wychowana w luksusie, otula się pięknem. Zobacz w galerii.
Źródło: instagram.com/musicofluna
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama