"Kiedy inne dzieci z naszej grupy w przedszkolu mają urodziny, moja córcia zanosi im zawsze jakiś drobny podarek i laurkę. Oczywiście, kilku najbliższym koleżankom i kolegom. Ale gdy sytuacja jest odwrotna i to Marysia ma urodziny, od nikogo nic nie dostaje. Nie rozumiem tego, przecież znamy się, a rodzice tych dzieci wiedzą, kiedy moja córka świętuje. Nie czują się zobowiązani do zrewanżowania się miłym gestem".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Córka zanosi do przedszkola prezenty na urodziny
Mam problem, jak wytłumaczyć mojej córce to, co ją spotyka w przedszkolu, i że to nie jej wina, tylko innych rodziców, którzy nie dopilnowali sprawy. Nie mogę na to patrzeć, że ona tak się stara, a potem jest jej tylko przykro, bo nic z tego nie wynika.
Chodzi o urodziny w przedszkolu. Mamy w grupie 24 dzieci, z czego córcia nie ze wszystkimi jednakowo się przyjaźni. Ma kilka ulubionych koleżanek i dwóch kolegów z naszego osiedla. Z tymi dziećmi częściej spędza czas, widujemy się też na podwórku.
Córcia już na początku roku przedszkolnego postanowiła sobie, że na urodziny swoich koleżanek i kolegów - właśnie tych najbliższych - będzie rysowała laurki, które będzie mogła im potem podarować z niewielkim upominkiem. Chodzi o drobiazg - mająś małą zabawkę, paczkę słodyczy, kredki albo figurkę. Nic specjalnie wymyślnego.
Moim zadaniem było czuwanie nad datą, ale to akurat nie problem, bo na ścianie w sali córki wisi wielkie drzewo ze zdjęciami dzieci i ich datami urodzin. Widać je dobrze z wejścia.
Faktycznie, Marysia dotrzymała słowa i za każdym razem przynosiła tym dzieciom do przedszkola prezencik i kartkę. Wydawało mi się, że to miłe. Poza tym Marysia cieszyła się, że później i ona dostanie jakąś fajną niespodziankę. Już nie mogła się doczekać swoich urodzin.
Nikt nie odwzajemnił się za prezent. Córka była rozczarowana
W końcu ten dzień nadszedł. Wczoraj Marysia skończyła 4 lata... od rana była bardzo podekscytowana. Z tej okazji wystroiła się w księżniczkową, tiulową sukienkę i swoje najlepsze buciki - już dawno mówiła, że chce właśnie to założyć w swoje święto.
Co prawda, panie wychowawczynie celebrują urodziny dzieci z grupy w bardzo okrojony sposób. Po obiadku śpiewają grupowo "Sto lat" i każde dziecko dostaje jednego cukierka. I w zasadzie to tyle, może z 5 minut trwa całe świętowanie.
Cóż, rano liczyłam na to, że córka będzie miała trochę więcej radości, bo przecież przez cały rok na to pracowała... Ale się przeliczyłam. Żadne dziecko nie przyniosło mojej Marysi nawet kartki z życzeniami!
Wróciła podłamana i rozczarowana, w naprawdę złym humorze. Było jej strasznie przykro, że żadna z przyjaciółek nic dla niej nie miała. Ja się zdenerwowałam, ale nie na Marysię, tylko na rodziców tych dzieciaków.
Nie rozumiem, czemu nikt nie przyniósł prezentu
Nie rozumiem, jak można było zapomnieć o urodzinach mojej córki. Przecież dla chcącego nic trudnego, wystarczy zerknąć na tablicę w sali. Poza tym rodzice na pewno widzieli, że ich dzieci dostały od mojej córki prezenciki... A potem sami nie poczuli się do tego, by się zrewanżować. Byłam pewna, że chociaż jedna osoba nie zawiedzie, a tu taki zonk.
Jak ja mam jej teraz to wszystko wytłumaczyć. Przecież Marysia ma dopiero 4 latka, a już musi się zmagać z taką znieczulicą i niewdzięcznością. Czy to normalne, jak zachowały się te dzieci i ich rodzice?
Mama Marysi