"Po rozwodzie po równo podzieliliśmy się opieką nad dziećmi. Tydzień u mamy, tydzień u taty. Wakacje również dzielimy pół na pół. Podczas gdy ja funduję im ekskluzywne wczasy za granicą, mój były mąż zabiera je do babci nad jezioro. A tyle słyszy się o tym, że w takiej sytuacji powinno dążyć się do zapewnienia jednolitości w podejściu do wychowania dzieci".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Świadczę z mężem opiekę naprzemienną nad dziećmi. Dzielimy się też wakacjami
Po rozwodzie po równo podzieliliśmy się opieką nad dziećmi. Tydzień u mamy, tydzień u taty. Wakacje również dzielimy pół na pół. Zarabiam stosunkowo dużo pieniędzy, więc stać mnie na ekskluzywne wczasy. Z tego powodu robię, co w mojej mocy, aby zapewnić naszym szkrabom jak najciekawsze wakacje, na których nie będą się nudzić.
Wierzę, że podróże za granicę, poznawanie nowych kultur i obyczajów jest niezwykle cenne dla ich rozwoju. Takie doświadczenia nie tylko poszerzają horyzonty i uczą otwartości na świat, ale też przygotowują dzieciaki do życia w bardziej zglobalizowanym społeczeństwie. Za każdym razem z takich wyjazdów wracają pełne wrażeń i nowych umiejętności.
Z drugiej strony, mój mąż preferuje spędzanie czasu z dziećmi w sposób... bardziej tradycyjny. Podczas gdy ja funduję im ekskluzywne wczasy za granicą, mój były mąż zabiera je do babci nad jezioro.
Canva
Podczas gdy ja funduję dzieciom ekskluzywne wczasy za granicą, były mąż zabiera je do dziadków nad jezioro
A tyle słyszy się, o tym, że w takiej sytuacji powinno dążyć się do zapewnienia jednolitości w podejściu do wychowania dzieci. Szczerze mówiąc, choć nasze podejścia są totalnie skrajne, wierzę, że właśnie w tej różnorodności tkwi siła naszej opieki naprzemiennej.
Dzieci zyskują pełne spektrum doświadczeń — od luksusowych wakacji, po przyjemności życia codziennego, które uczą je doceniać prostotę i znaczenie więzi rodzinnych. W końcu gdy mój były mąż zabiera dzieci do babci nad jezioro, mogą tam cieszyć się bliskością natury i obecnością dziadków.
Moi rodzice niestety nie żyją, a moi byli teściowie są bardzo ciepłymi ludźmi. W końcu z kim, jak nie z dziadkiem Jankiem Staś nauczyłby się wędkować i jeździć na rowerze? Z kim, jak nie z babcią Halinką Laura mogłaby umorusać się po łokcie przy pieczeniu bułeczek drożdżowych z owocami z sadu?
Cieszę się, że mimo rozstania jesteśmy w stanie zapewnić dzieciom wartościowe chwile. Każde z nas daje z siebie wszystko, co najlepsze z naszych światów.
Edyta