"Poczułam, że jestem na skraju wyczerpania. Oświadczyłam więc mężowi, że biorę na tydzień urlop i wyjeżdżam sama na wakacje. Myślałam, że mąż mnie wesprze w tej decyzji, ale jego reakcja naprawdę mnie zaskoczyła."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Życiowa monotonia
Moje życie od długiego czasu wygląda codziennie tak samo: pobudka przed 6, ogarnianie dzieci do szkoły. Potem jadę do pracy, gdzie przez 8 godzin muszę użerać się z moją kierowniczką. Po pracy, wykończona psychicznie, jadę po zakupy, wracam do domu, robię obiad, pranie, sprzątam, wychodzę z psem, pomagam dzieciom w nauce, potem jeszcze muszę wysłuchać każdego z nich i o północy idę spać. Jednym słowem - katastrofa. Wydawało mi się, że to przecież tak powinno wyglądać, bo kogo nie zapytam, to każdy tak żyje. Więc robiłam i nie narzekałam. Ale ostatnio przeszłam chyba załamanie nerwowe. Tak bez żadnego konkretnego powodu. Chyba po prostu moje życiowe baterie w końcu wysiadły.
Zaczęło się w pewien poniedziałek. Nie byłam w stanie otworzyć rano oczu i wstać z łóżka. Po prostu nie mogłam. Powiedziałam mężowi, że źle się czuję, i żeby on dzisiaj ogarnął dzieciaki. Oczywiście od razu zaczął protestować, ale widział, że i tak nic to nie daje, więc wziął się do roboty. Zadzwoniłam do pracy i powiedziałam, że mnie nie będzie. Potem przeleżałam kilka godzin w łóżku płacząc. Już wiedziałam, że coś jest naprawdę nie tak, bo zawsze dzielnie radziłam sobie ze wszystkimi obowiązkami, nawet, jeśli wymagało to ode mnie nadludzkiego wysiłku. No bo, tłumaczyłam sobie, jak zajmowanie się dziećmi i domem może być nadludzkim wysiłkiem? Przecież wszystkie pokolenia kobiet, ba, nawet wszystkie moje koleżanki tak mają i dają radę, to czemu ja mam być gorsza?
Załamanie nerwowe
W kolejnych dniach wcale nie było poprawy, poszłam więc do lekarza, a ten wysłał mnie do psychiatry i psychologa.
Ma pani za dużo na głowie. Proszę odpocząć
- powiedziała lekarka.
Byłam zdziwiona, ale nie dyskutowałam z nią. Tego samego dnia umówiłam się na wizytę do psychologa. Dopiero ten uświadomił mi, że jestem wypalona moim obecnym życiem.
Pani Moniko, musi pani odpocząć z dala od obowiązków. A rodzina jest obecnie pani największym obowiązkiem. Proszę zarezerwować sobie wycieczkę gdzieś w ciepłe kraje i wyjechać na tydzień, albo na dwa.
Po powrocie do domu zaczęłam przeglądać oferty biur podróży. I jakoś tak mi się lepiej na sercu zrobiło. Kiedy mąż wrócił z pracy powiedziałam mu, że zamierzam sama wyjechać na dwa tygodnie. Myślałam, że zrozumie w jakim stanie jestem. Niestety, myliłam się. Reakcja męża była bardzo gwałtowna.
Monika, a co ja sam zrobię z dziećmi? Przecież wiesz, że pracuję po 10 godzin dziennie! Jak zwykle myślisz tylko o sobie. Weź sobie wolne i posiedź w domu jak się tak źle czujesz
- powiedział.
Chwilę myślałam nad tym co powiedział, i postanowiłam, że mimo wszystko wyjadę. A kolejnym krokiem w moim życiu będzie chyba rozwód albo terapia par. Jeszcze się nad tym zastanowię. A tymczasem pozdrawiam ze słonecznej Chorwacji!
Monika