"Pracoholizm prawie zniszczył mi życie. Uratowała mnie choroba"

"Pracoholizm prawie zniszczył mi życie. Uratowała mnie choroba"

"Pracoholizm prawie zniszczył mi życie. Uratowała mnie choroba"

Canva

"Praca po 12 godzin dziennie, nos ciągle przyklejony do telefonu, zarwane nocki, weekendy z myślą robocie. A do tego przewlekły stres, brak snu, hektolitry wypitej kawy. Tak jeszcze do niedawna wyglądało moje życie. Wystarczyła jednak chwila, aby wszystko się zmieniło, kiedy to wylądowałem w szpitalu"

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Pracoholik od dziecka

Myślę, że zadatki na pracoholika miałem od zawsze. Już za młodych lat spędzałem każdą wolną chwilę na nauce, mimo że nikt mi nie kazał. Rodzice byli ze mnie bardzo zadowoleni i opowiadali w towarzystwie, jaki to jestem pracowity. Często też słyszałem od nich, że do sukcesu można dojść tylko ciężką pracą. Kiedy więc trafiłem tuż po studiach do korporacji, uważałem za całkowicie normalne, że szef wymaga od nas nadgodzin. I z chęcią je robiłem. Koledzy krzywo się na mnie patrzyli, ja jednak nie miałem nic przeciwko. Lubiłem swoją pracę i nie miałem w końcu nic lepszego do roboty.

Sytuacja zmieniła się, kiedy poznałem moją żonę, Agatę. To ona pierwsza zwróciła mi uwagę na mój problem.

Sławek, strasznie dużo pracujesz. Może trochę odpuścisz?

Ja już nie mogłem odpuścić, bo byłem pupilkiem szefa, który wiedział, że mógł na mnie liczyć w każdej sytuacji. Nie widziałem tego, że sam wychodził o godzinie 15, a na mnie spychał wszystkie swoje obowiązki. Pracy było coraz więcej, a ja czułem coraz większą presję. Do tego doszły obowiązki związane z organizacją ślubu. Agata coraz częściej robiła mi awantury o to, że sama musi wszystko robić, a mnie nigdy nie ma w domu. Doszło już do sytuacji, kiedy nasz ślub wisiał na włosku, bo Agata postawiła mi ultimatum - ona, albo praca. Wtedy się na kilka miesięcy opamiętałem. Pamiętam, że poszedłem do szefa i wyjaśniłem, że przez najbliższy czas będę musiał odpuścić nadgodziny, bo szykuję się do ślubu. Przyjął to spokojnie i mi pogratulował, ale już tydzień później znowu poprosił, abym został po godzinach.

Mężczyzna siędzi przed komputerem Canva

Najgorszy dzień

Narastająca presja i stres związany z oczekiwaniami wszystkich wokół sprawił, że czułem się coraz gorzej. Budziłem się po kilka razy w nocy zlany potem a w dzień chodziłem nieprzytomny, do tego miałem problemy żołądkowe. W końcu pewnego dnia mój organizm odmówił współpracy. Zadzwonił budzik, a ja nie mogłem otworzyć oczu. Byłem sparaliżowany. Bolało mnie całe ciało, ale najbardziej klatka piersiowa. Byłem przerażony. Myślałem, że za chwilę mi przejdzie, ale było jeszcze gorzej. Agata zadzwoniła po karetkę. Tydzień spędziłem w szpitalu. Okazało się, że był to stan przedzawałowy. Dopiero w szpitalu zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem ze swoim życiem. Co najgorsze, mój szef mimo że wiedział co się dzieje, nadal wydzwaniał i pytał, co z moimi projektami.

Po wyjściu ze szpitala dostałem jeszcze dwa tygodnie zwolnienia. Miałem czas na przemyślenia. Złożyłem wypowiedzenie w pracy i odwołałem ślub. Powiedziałem Agacie, że nie potrzebujemy wystawnego przyjęcia na 100 osób, tylko pobierzemy się w kameralnym gronie, z obiadem zamiast wesela. Agata zachowała się wspaniale. Przytuliła mnie i powiedziała, że dla mnie mogłaby się nawet pobrać bez żadnych świadków w urzędzie, żebym tylko był szczęśliwy. Szkoda, że musiało dojść do takiej sytuacji, abym wreszcie przejrzał na oczy i zobaczył, że pracoholizm prawie zrujnował mi życie.

Sławek

5 sposobów na przetrwanie kryzysu w związku. Tak uleczysz swoją relację
Źródło: Canva
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama