"Najgorsze dla mnie jest to, że ja też lubię chodzić do tego butiku. Mają świetne rzeczy dla kobiet w każdym wieku, a i materiał wysokiej jakości. Wiadomo, trzeba zapłacić więcej za te rzeczy, niż w sieciówkach, ale według mnie warto. Tylko co z tego, skoro moją teściową ewidentnie na to nie stać. Zamiast pogodzić się ze stanem rzeczy, ta wymyśliła sobie sprytny sposób, jak mieć ciastko i zjeść ciastko. Tylko że w tym jej procederze zorientowali się już wszyscy. Zawstydza mnie i siebie. Nie wiem, co robić."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jak przemówić do rozumu mojej teściowej?
Moja teściowa to elegancka kobieta, która lubi dbać o siebie. Zawsze gdy wychodzi z domu, to wygląda perfekcyjnie. Na początku znajomości z Igorem nawet zastanawiałam się, skąd ona bierze na to kasę, bo wiem, że bogaczami nie są. Niedługo po ślubie teściowa zaprosiła mnie na wspólne zakupy w jej ulubionym butiku. Stało się to tuż po tym, jak pochwaliłam jej styl.
Kiedy weszłyśmy do sklepu, to ekspedientki zaczęły się dziwnie na mnie patrzeć, a gdy ujrzały teściową, to przewróciły oczami. Jednak Staszka, moja teściowa, raczej tego nie widziała, albo udawała. Później zaczęłyśmy szukać jakiś sukienek, bo zbliżał się ślub kuzyna mojego męża. Gdy już znalazłyśmy swoje kreacje, przeszłyśmy do kasy.
Okazało się, że za moją sukienkę trzeba zapłacić ponad 800 złotych, a za teściowej prawie 1300! Na niej to jednak nie zrobiło wrażenia, zapłaciła gotówką. Kiedy każda z nas odbierała swoje zakupy, ekspedientka dodała, że można sukienki zwrócić, ale tylko gdy nie były noszone, gdyż innych nie przyjmują. Zdziwiło mnie jej wtrącenie, no bo przecież to oczywiste.
Poszłam do tego butiku znów
Następnym razem poszłam do tego butiku wraz z teściową już kilka dni później, bo teściowa nalegała. Okazało się, że matka Igora chciała oddać sukienkę, w której przecież była na weselu w ostatni weekend. Sprzedawczyni nie chciała tego przyjąć, bo upierała się, że sukienka posiada ślady noszenia i prania ręcznego, co było prawdą, bo widziałam to wcześniej.
Jednak oburzona teściowa nie tylko stwierdziła, że w niej nie chodziła, ale też wcale nie prała. Niby tylko przeleżała w szafie parę dni. W końcu otrzymała zwrot kosztów i po kupnie przeze mnie bluzki, wyszłyśmy z butiku. W drodze do domu, zagadnęłam o to teściową. Okazało się, że ona robi to notorycznie! Nie odcina metki, tylko ją przykleja do tkaniny, by nie wypadła. Idzie w niej na jakąś okoliczność, później delikatnie odświeża i oddaje, jakby nigdy nie noszone.
W ten sposób ona zawsze ma modne, ładne, nowe ubrania za darmo. Nie widzi w tym nic złego. Ja z kolei czuję za nią ogromny wstyd, zresztą na mnie te ekspedientki też dziwnie patrzą. Nie dziwię im się.
Alicja