"Kochałem Ewę najmocniej na świecie. Robiłem dla niej wszystko, a mimo to, zdradzała mnie i za każdym razem wciąż dawałem jej szansę. Chciałem dbać o naszą rodzinę i każdy taki incydent brałem na siebie, byle nie ucierpiały na tym nasze dzieci, najbliższe nam osoby. Choć starałem się przez 23 lata małżeństwa, znów zostałem zdradzony. A przez to jak mnie traktowała, sam wpadłem w ramiona innej kobiety i na chwilę zapomniałem o przysięgach. Nasz związek to fikcja?"
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zdrady żony brałem przez lata na siebie
Nasz związek trwa już ponad 23 lata, ale zdrada naszych wartości zaczęła się ponad dekadę temu. Pierwszy raz przyłapałem żonę na kłamstwie oraz kontakcie z innym mężczyzną. Wówczas chciałem wierzyć, że to nic więcej jak tylko wspólne spacery, choć znalazłem także kilka niestosownych maili. Po tym incydencie uznałem sprawę za załatwioną.
Jednak sześć lat temu, po raz kolejny, stałem się świadkiem zdrady żony. Tym razem doszło do fizycznego kontaktu, a w mailach widziałem pikantne opisy ich spotkań oraz wyznania miłości z obu stron. Byłem załamany.
Zwątpiłem w uczciwość małżeńską
To trwało rok, zanim się dowiedziałem, w tym czasie żona zupełnie przestała się mną interesować. Uciekłem w pracę, starając się zapomnieć o problemach w małżeństwie, mając przy tym na uwadze dwójkę wspaniałych dzieci.
W pracy poznałem kobietę, która była przeciwieństwem mojej żony. Uległem pokusie, uznając, że to tylko forma rekompensaty. Gdy jednak sprawy poszły za daleko, a koleżanka zażądała ode mnie, bym opuścił żonę i dzieci, zdecydowałem się zakończyć tę znajomość. Było to dla mnie bardzo trudne, aż w końcu postanowiłem szczerze przyznać się do wszystkiego przed żoną, aby zresetować nasz związek i zacząć od nowa.
Niestety, to był tylko chwilowy spokój. Po dwóch latach odkryłem kolejną zdradę mojej żony. Czuję, że to już całkowicie koniec...
Nie wiem, co mam robić, jak funkcjonować. Mamy dwójkę cudownych dzieci, które są moim priorytetem, i nie wyobrażam sobie separacji ze względu na nie. Żona zapewnia mnie, że to był ostatni raz, że już nigdy więcej, ale jak mam jej zaufać? Czy naprawdę jest to jeszcze możliwe?
Proszę, pomóżcie mi zrozumieć tę sytuację i podzielcie się radą. Jestem zrozpaczony, bo chciałbym naprawić to małżeństwo. Nawet nie dla siebie, ale dla dzieci... Przecież nie ma nic gorszego niż rozbita rodzina. A może się mylę? Potrzebuję waszego wsparcia.
Damian