"Miłość nie wybiera. To słyszałam od moich rodziców jako nastolatka, a tak naprawdę, to od kiedy pamiętam. Przyznam, że ceniłam mamę i tatę za takie podejście. Oboje wpajali mi, że nieważny jest status społeczny i finansowy, ani jak ktoś wygląda. Istotne za to jest porozumienie, fascynacja, szacunek i wiele innych cech, które z aspektami materialnymi i taką powierzchownością nie mają niczego wspólnego. Ale miałam przeczucie, że mój partner nie spodoba się rodzicom. Dlatego tak późno im go przedstawiłam. Niestety miałam rację".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Rodzice uczyli mnie szacunku
Przez całe życie moi rodzice uczyli mnie szacunku do innych. Wpajali mi, że każdy i to bez wyjątku na ten szacunek zasługuje. Dumna byłam z tej ich postawy i ufałam, że oni też postępują zawsze w zgodzie z nią.
Zawsze też słyszałam w domu, że jeśli kogoś pokocham, to nieważne, jaki ma status społeczny, jak wygląda i tak dalej. Istotne mają być właśnie takie cechy jak zrozumienie, wzajemne wsparcie i to poszanowanie względem drugiej osoby.
Trafiłam na kogoś takiego. Kto może wyróżnia się mocno wśród innych, ale dla mnie jest tak bardzo wyjątkowy, że oddałam mu swoje serce.
Bałam się reakcji rodziców
Choć ja czułam zawsze wsparcie ze strony rodziców, to tym razem bardzo bałam się ich reakcji. Dlatego bardzo długo zwlekałam z przedstawieniem im mojego partnera.
Wiedzieli, że się z kimś spotykam. Pytali mnie o niego wielokrotnie, a ja opowiadałam. To bardzo inteligentny mężczyzna, zaradny. Z opisu bardzo się moim rodzicom spodobał, ale w końcu chcieli go też poznać.
Obawiałam się bardzo tego momentu, więc go odwlekałam. Miałam złe przeczucia i niestety mnie nie myliły.
Przyszliśmy na niedzielny obiad
Rodzice zaprosili nas na niedzielny obiad, więc przyszliśmy. On wystroił się, jakby szedł na jakiś bal, więc też elegancko się ubrałam. Kupił piękne kwiaty dla mamy, a dla Taty słodkości, bo mówiłam mu, że lubi.
No i poszliśmy. Dzwonek do drzwi, a ja cała drżę. Już przy powitaniu czułam to napięcie. Widziałam grymas na twarzy mamy, a później też taty.
Po naszej wizycie wezwali mnie "na dywanik". Powiedzieli, że to cudowny facet, ale nie będzie mi z nim łatwo, a ludzie będą na nas krzywo patrzeć. A wszystko dlatego, że on jest niskorosły.
Mnie to absolutnie nie przeszkadza. Dla mnie jest męski, przystojny, a do tego tak zaradny, jak żaden inny facet, którego znam.
Rodzice jednak wprost powiedzieli mi, że będzie im za mnie wstyd, jeśli z nim zostanę.
Nie chcę ich zawodzić. Ale też nie chcę odbierać sobie szansy na szczęście. Co mam robić?
Kaja