"Uważam, że we wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek. Sale zamawiane dwa lata wcześniej i awantury o termin, kolczyki ze złota, sukienki komunijne warte pół pensji, obowiązkowo piętrowy tort i własny kamerzysta... to nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. Przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Dlatego u nas będzie skromnie i zwyczajnie. Mam gdzieś, co ludzie sobie pomyślą".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Komunia jak małe wesele?
Moja córka w tym roku idzie do pierwszej komunii świętej. Jesteśmy rodziną, która regularnie uczestniczy we mszy, więc to będzie dla nas spore wydarzenie... Ale nie chciałabym, żeby przekształciło się również w wielkie przyjęcie za miliony monet, bo nie o to w tym chodzi.
Tymczasem z niedowierzaniem i lekką zgrozą obserwuję, co się dzieje przez komunią w klasie córki... Mamy z rodzicami taką klasową grupę na komunikatorze, a do tego rozmawiam z innymi rodzicami, gdy moja Ania jest na spotkaniach przygotowawczych.
No, powiem wam, że jest grubo. Niektórzy zamawiali sale dwa lata wcześniej, a potem mieli pretensje, że nie trafili z terminem, bo ksiądz w tym roku wybrał inną datę, niż poprzednio. Rewia mody, bo przecież trzeba zabłysnąć najpiękniejszą (znaczy się najbardziej bezowatą i najdroższą) sukienką. Nic to, że 9-letnie dziewczynki wyglądają w tym czasem jak stare maleńkie... Jest szpan, czyli wszystko się zgadza!
Ostatnio podsłuchałam przechwałek dwóch mam, które dyskutowały na temat tortów... Która zamówiła większy i bardziej wypasiony. Wygrała ta z piętrowym tortem, bo robi komunię na 90 osób - prawie wesele! Nie wiem, skąd ona wzięła tyle rodziny... Szacun.
Canva
Zdecydowaliśmy się na skromne przyjęcie komunijne w ogrodzie
Nie zamierzam dać się porwać temu szaleństwu. Przyjęcie komunijne naszej Ani będzie normalne... Zapraszamy gości z najbliższej rodziny do ogrodu za naszym domem. Będzie nie więcej niż 30 osób - dziadkowie, moje i męża rodzeństwo z dziećmi.
Skromnie i zwyczajnie, żeby nie zatrzeć tego, co tak naprawdę jest w tym dniu najważniejsze. Wcale nie wielka pompa, szpan i prezenty, tylko - sakrament i rodzina.
Tortu też nie zamawiam, sama upiekę domowy sernik ze świeżymi owocami - moją specjalność. Dla wszystkich wystarczy, a będzie kosztowało max. 50 zł, a nie 500.
Mam gdzieś to, co ludzie sobie pomyślą. Biedni nie jesteśmy, stać nas, tylko po co?
Aneta