"Nie da się ukryć, że moja rodzina nie za często do mnie przyjeżdżała. Wszyscy robili kariery w Wielkiej Warszawie, a o starej babci już nie pamiętali. No trudno. Przykro mi było, ale mam już tyle lat, że jakoś sobie poradziłam z tym, że w taki sposób o mnie myślą. Wiele zmieniło się jednak, gdy przypadkiem napomknęłam o tym, że może bym testament sporządziła. Nawet nie powiedziałam tego z jakiegoś konkretnego powodu. Po prostu mam już blisko 80 lat i wiadomo, że jest bliżej niż dalej, bo młodsza nie będę. Wtedy nagle wszystko się zmieniło, a rodzina zaczęła walić do mnie drzwiami i oknami".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Rodzina nigdy się mną za bardzo nie interesowała
Nie ukrywam, że mam już 80 lat i ciężko mi się żyje. W tym wieku ciągle coś dolega, nasilają się choroby i często trzeba liczyć na pomoc innych. Co prawda niektórzy mówią, że przecież jest tyle starszych ludzi, którzy mają tyle lat i świetnie sobie radzą. To prawda, ale prawda też jest taka, że takich ludzi, którzy sobie świetnie radzą, jest niewiele.
Większość emerytów to naprawdę schorowani ludzie, którzy chodzą od lekarza do lekarza i dużą część emerytury wydają na leki i różne takie.
Jeszcze niektórzy mogą liczyć na rodzinę, która przyjdzie, pomoże i się zatroszczy. Nie każdy jednak ma tak dobrze.
W moim przypadku rodzina się nie interesowała. Każdy miał swoje życie, każdy miał swoje jakieś takie plany i pracę, więc u mnie nikt o starej babci Genowefie nie pamiętam. Przykre, ale takie jest życie. A jednak nagle wszystko się zmieniło...
Rodzina nagle sobie o mnie przypomniała
Na święta zadzwonili i tak powiedziałam, że już tyle lat mam, że może warto byłoby już sporządzić testament. Wiadomo, że człowiek młodszy już nie będzie, więc może warto byłoby o tym pomyśleć.
Ogólnie, to byli w szoku i zaczęli mówić, że to dobry pomysł. Pytali też, na kogo zapiszę majątek, a ja zgodnie z prawdą powiedziałam, że nie mam pojęcia.
Wkrótce potem się zaczęło...
Rodzina zaczęła walić do mnie drzwiami i oknami. Praktycznie codziennie ktoś przyjeżdżał i troszczył się, pytając, jak się czuję, czy jestem zdrowa itd. Byłam bardzo zaskoczona, bo widać było, że w istocie chodziło im tylko o kasę po mnie. Postanowiłam nieźle ich wyrolować.
Wszystkim, którzy przyjeżdżali i są tacy interesowni, obiecałam, że na nich zapiszę. A tak naprawdę to wszystko oddam Kościołowi.
Genowefa