"Cóż za ulga, że nie jestem zmuszona stać godzinami po porcję kiełbasy na święta w tych długich kolejkach, w których często rządzi prawo dżungli. Ludzie, którzy zwykle na co dzień są miłymi sąsiadami, zmieniają się w dzikie zwierzęta, które walczą o ostatni kawałek mięsa jakby to miało być ostatnie danie przed apokalipsą. A ja? Stoję sobie z dala od tego zgiełku, obserwując ten rozgardiasz z uśmiechem na twarzy i puszką ciecierzycy w ręku. Właśnie wtedy zaczynam rozumieć to, co miał na myśli ktoś, kto powiedział, że święta to czas spokoju".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dobrze, że nie jemy mięsa
Muszę podzielić się z wami pewną refleksją, która naszła mnie podczas tegorocznych przygotowań do Wielkanocy. Otóż obserwując ludzi stojących w kolejkach za kiełbasą zarówno w marketach, jak i osiedlowych sklepikach mięsnych, nie mogłam powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. A wszystko dlatego, że właśnie wtedy uświadomiłam sobie, jak to dobrze, że ja i moi najbliżsi nie jemy mięsa!
Patrząc na to z perspektywy wegetarianki, cała ta gonitwa za tradycyjnymi wędlinami na świątecznym stole wydaje się być prawdziwą komedią. Ludzie rzucali się na kiełbasy, jakby to miało być jedyne źródło pożywienia na kolejne sto lat! Niektórzy wyglądali nawet tak, jakby życie zależało od tego, czy uda im się zdobyć najlepszą kiełbasę w okolicy.
I wiecie co? Właśnie wtedy poczułam ogromną wdzięczność za to, że moje święta wielkanocne są wolne od tego szaleństwa. Nie muszę martwić się o to, czy w sklepie jeszcze zostanie jakaś kiełbasa, czy też czyjaś ręka nie zdoła wyprzedzić moją w pogoni za ostatnim kawałkiem mięsa. Dla mnie to jest prawdziwe szczęście!
To przygotuję na Wielkanoc
Pewnie zastanawiacie się, co zamierzam podać moim bliskim, skoro nie należymy do mięsożerców. To proste! Na początek oczywiście klasyka gatunku, czyli żurek, ale rzecz jasna bez grama mięsa. Za to dużą ilością cebuli, czosnku, ziół, no i oczywiście jajek. Po rozgrzewającej zupie, od której rozpoczniemy świętowanie podam tofu, które już od kilku dni marynuję w ziołach. Zamierzam je delikatnie podpiec i wymieszać z jajami. Na naszym świątecznym stole nie zabraknie też pasztetu z soczewicy, sałatki jarzynowej i ciasta marchewkowego.
Czasami ludzie pytają mnie, czy nie tęsknię za smakiem mięsa, ale prawda jest taka, że nie ma wcale miejsca na tęsknotę, kiedy masz cały świat innych pyszności do odkrycia. Kiedyś nasze posiłki ograniczały się do kanapek z szynką i kotletów. Teraz eksperymentuję, szukam nowych smaków i powiem szczerze, że czuję się z tym doskonale.
Anka