"Ostatnio teściowie postanowili przyjechać do nas w niedzielę. Nasz dom stoi otworem przed każdym, a więc nie miałam nic przeciwko, choć wizja spędzania wolnego dnia z moimi teściami nie napawała mnie optymizmem. Cóż miałam jednak zrobić, zacisnęłam zęby i przyjęłam ich z otwartymi ramionami. Teściowa bardzo się zdziwiła, kiedy dowiedziała się, że to mój mąż ugotował obiad. Była na mnie zła, a ta posiadówka zakończyła się wielką awanturą. Ona miała do mnie pretensje! Jak mogła?"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Teściowie przyjechali do nas w niedzielę
Niedziela jest dla rodziny. Wolałabym spędzać ten wolny dzień w towarzystwie męża i moich dzieci, ale czasami tak się zdarzy, że przyjeżdżają do nas również goście. Nie mamy nic przeciwko temu. Najczęściej zjeżdżają się do nas na obiad. Tak jest im wygodnie. Nie muszą przygotowywać sami posiłków, a my przecież i tak gotujemy, bo czymś dzieci musimy nakarmić. Parę ziemniaków w tę czy w tę nie robi nam różnicy. Często gotuje mój mąż, okazuje się jednak, że to wielki problem dla mojej teściowej, o czym wcześniej nie miałam pojęcia.
Teściowa była oburzona
Moja teściowa, kiedy dowiedziała się, że to mój mąż przygotował obiad, wpadła w szał! Nie spodziewałam się tego po niej. Była wręcz oburzona tym faktem. Powiedziała, że to niewyobrażalne, żeby męczyć męża w niedzielę. Mówiła, że on powinien odpoczywać, bo w tygodniu ciężko pracuje, a tutaj jeszcze biedny się namęczy. Dodała, że nie zna bardziej leniwej kobiety ode mnie. Powiedziała też, że powinnam się wstydzić i w końcu wziąć za siebie, bo ona nie rozumie tej całej mody na równouprawnienie. Mówiła, że długo siedziała cicho i akceptowała moje wybryki, ale to wszystko poszło o krok za daleko.
Miała powód do złości?
Przyznam, że ta sytuacja mnie zszokowała. Nie sądziłam, że moja teściowa jest zdolna do takich słów. Mało tego, ona powiedziała, że powinnam się w końcu wziąć za siebie, a ja przecież pracuję na co dzień. Nie jestem leniwa, zajmuję się pracą, domem i dziećmi. Skoro mój mąż też pracuje, a nawet ma mniejszą wypłatę ode mnie, to dlaczego ja powinnam mieć więcej obowiązków w domu? Sama nie wiem, kto ma rację w tej sytuacji i przyznam, że mnie to wszystko bardzo przytłoczyło.
Zdziwiona Synowa