"Przecież ten dzień jest tylko raz w życiu. Dziewczynki stroją się, chodzą do fryzjera, niektóre moje koleżanki robią nawet córkom paznokcie na tę okazję. Chciałam, żeby i nasz Sebuś mógł poczuć się wyjątkowo i zgodziłam się na trwałą, o której marzył już dawno. Od męża jednak, zamiast pochwały, usłyszałam wiele gorzkich słów. Czy on ma rację? Bo ja już sama nie wiem, co mam robić".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
To tylko raz w życiu
Ten dzień przecież już nigdy się nie powtórzy. Moje dziecko pójdzie do pierwszej komunii tylko raz w życiu. Chciałam, żeby Sebastian też mógł super wyglądać.
No bo czym te jego przygotowania do wielkiego dnia różnią się od przygotowań dziewczynek? A one przecież idą i do fryzjera i niektóre nawet na paznokcie, a w dniu pierwszej komunii wyglądają nierzadko jak w dniu ślubu.
Mój syn od dawna marzył o trwałej, ale wcześniej się nie zgadzałam. Choć on sam chciał zapuszczać włosy. Wczoraj byliśmy u fryzjera i go wstępnie zapisałam.
Mąż się zdenerwował
Kiedy mój mąż usłyszał, że pozwoliłam Sebusiowi na trwałą, tak się zdenerwował, że w takim stanie go jeszcze chyba nie widziałam. I właściwie nie rozumiem tej jego reakcji, bo jego głównym argumentem było to, że nie powinniśmy tak bardzo polegać na wyglądzie, a raczej należałoby skupić się na tym, jak nasz syn będzie przeżywał tę uroczystość.
Ja doskonale wiem, że to jest bardzo istotne. Chodzimy z nim na spotkania w kościele, przeżywamy to wszyscy razem, jednak uważam, że ta cała otoczka związana z wyglądem również jest istotna. Szczególnie że nasz syn bardzo zwraca na ten wygląd uwagę.
Chciała zrobić mu przyjemność, a mąż tak zareagował.
Miał jeszcze inne argumenty
Oczywiście mąż miał jeszcze inne argumenty. I tutaj już bardziej jestem w stanie przyznać mu rację. Naczytał się o tej trwałej, że niszczy włosy i w ogóle, że synowi zaczną wypadać. Ja nigdy trwałej nie miałam i nie wiedziałam, że to aż takie szkodliwe. Choć fryzjerka przekonuje, że jak się ją dobrze zrobi, to nie trzeba się martwić i teraz sama już nie wiem. Powinnam odmówić? Bo jeśli faktycznie włosy wciąż będą w dobrej kondycji, to nie chciałabym odmawiać.
Żaden inny argument do mnie nie przemawia. A już na pewno nie ten: "Co ludzie pomyślą?". No ale mój mąż ma zupełnie inaczej. I teraz pojawia się pytanie, czy spełnić marzenie dziecka, czy już pozwolić mężowi na to, żeby to on decydował. Dla świętego spokoju?
Marysia