"Moja dawna przyjaciółka zadzwoniła pewnego wieczoru i powiedziała, że ma dziecko. Zapytała, czy nie zostanę matką chrzestną. Jestem zaszczycona, ale ile mam dać z tej okazji w kopercie?"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Najlepsza przyjaciółka
Z Malwiną znamy się jak łyse konie, praktycznie od dziecka. Jednak tuż po studiach nasze drogi się rozeszły. Ona wyjechała za granicę robić karierę, a ja zostałam w domu, żeby zajmować się chorym ojcem. Miałam do niej żal, że zostawiła mnie samą w takiej sytuacji, co pewnie dało się odczuć w rozmowach, które odbywały się coraz rzadziej i były coraz bardziej lakoniczne. Malwina opowiadała, że znalazła sobie dobrą pracę i że jest teraz bardzo zajęta. Mówiła, że od rana do późnego wieczora pracuje. Nie miała więc czasu ze mną rozmawiać. Mijały tygodnie, miesiące, w końcu lata. Mój tata odszedł, napisałam wtedy do Malwiny i przyjechała na pogrzeb. Nie widziałyśmy się kilka lat. Przyjechała razem ze swoim narzeczonym, którego mi przedstawiła. Od razu wręczyli mi zaproszenie na ślub.
Dwa lata później Malwina zadzwoniła i powiedziała, że wraca do kraju. Powiedziała też, że chciałaby nadrobić stracony czas ze mną i się spotkać. Nie byłam przygotowana na to, co zobaczyłam. Malwina była w zaawansowanej ciąży. Powiedziała, że chciałaby wychować dziecko w Polsce i że miło byłoby mieć kogoś zaufanego na miejscu. Mi samej zrobiło się trochę smutno, bo przez moje życiowe perypetie nie znalazłam sobie nikogo i można powiedzieć, że byłam starą panną, która dobiegała już do czterdziestki.
Zostanę mamą!
Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy pewnego wieczoru Malwina, już świeżo upieczona mama, zadzwoniła do mnie i powiedziała, że chciałaby, abym to ja została matką chrzestną jej córki Anielki. Byłam wniebowzięta i od razu się zgodziłam! Zawsze chciałam mieć dziecko, ale nie wyszło, więc postanowiłam przelać całą swoją miłość na tą kruszynkę.
Ale niestety, nie obeszło się bez perturbacji. Malwina powiedziała, że po chrzcinach odbędzie się imprezka w znanej i bardzo drogiej restauracji. Już nie mówiąc o tym, że muszę sobie z tej okazji kupić nowe ubrania, bo przecież nie pójdę tam jak dziad, a sama na co dzień chodzę w jeansach i dresach, to do tego nie mam pojęcia, ile się teraz daje do koperty. A może lepiej kupić prezent? A może dać prezent i kopertę? Sama już nie wiem! Nie mam dużego budżetu, maksymalnie stać mnie na 500 złotych, ale czy nie będzie dla takich bogatych ludzi taka kwota wyglądała żałośnie? Z drugiej strony co kupić takiemu małemu dziecku za to 500 zł, żeby miało pamiątkę na lata? Pomóżcie!
Aneta