"Piękna, młoda, zgrabna i o wiele młodsza... Długo zastanawiałem się, co ona we mnie widzi! Nie jestem ani szczególnie bogaty, ani szczególnie przystojny, a mimo to Wiktoria wyszła za mnie za mąż. Połączyły nas wspólne pasje, choćby do podróżowania. I na tym mieliśmy postawić kropkę. Miałem już dzieci z pierwszego małżeństwa i niekoniecznie chciałem wracać do zmieniania pieluch. Dobrze nam było, jak jest. Myślałem, że wygrałem los na loterii, aż pewnego dnia moja młoda żona poprosiła o rozmowę".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Ożeniłem się z młodszą dziewczyną
Gdy się poznaliśmy, ona miała 30 lat, a ja 48. Zdążyłem już zaleczyć rany po wczesnym, nieudanym małżeństwie. Miałem z niego dwoje dzieci: syna i córkę, już nastoletnich. Zostali przy mojej byłej żonie, a ja obowiązkowo płaciłem alimenty i dodatkowo pokrywałem koszty związane z ich wychowaniem i utrzymaniem. Starałem się być na tyle dobrym ojcem, na ile mogłem w takim układzie. W każdym razie byłem przekonany, że etap rodzicielstwa, szczególnie tego wczesnego, to już w dużym stopniu etap dla mnie miniony. Co innego miłość...
Uczucie do Weroniki spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Początkowo wzbraniałem się przed tym, bo wydawało mi się, że związek z kobietą o 18 lat młodszą wróży tylko kłopoty. Ale ona była uparta i równie zauroczona mną, jak i ja nią. Mieliśmy te same pasje, kochaliśmy podróżować, a finansowo oboje mogliśmy sobie na to pozwolić. I właśnie podczas jednej z takich podróży się poznaliśmy.
Okazało się, że jednak że dobrze nam ze sobą razem. Trzy lata później przysięgliśmy sobie miłość i wierność. Nie mogłem uwierzyć, że taka piękna młoda i zgrabna kobieta wyszła za mnie za mąż. Co prawda koledzy i rodzina pukali się w głowę, mówiąc, że to za duża różnica wieku, ale nikogo nie słuchałem. Przecież to moje życie.
Moja młoda żona zaszła w ciążę. Czuję się oszukany
Oczywiście, zanim wzięliśmy ślub, rozmawialiśmy na temat rodziny i Weronika wiedziała, że w moim wieku nie chciałem być znów ojcem. Ona nie miała jeszcze dzieci, ale jakoś specjalnie nie nalegała, zresztą, była skupiona na karierze. Myślałem, że temat jest zamknięty, ale grubo się myliłem.
Teraz moja Vero ma 37 lat i jest równie piękna, jak na początku. Ja ze swoimi 56 latami za to mam już siwe skronie. Ludzie czasem zwracają na nas uwagę, jak idziemy ulicą, trzymając się za ręce. Ale nic sobie z tego nie robię. Prawdę mówiąc, myślałem, że z taką młodą żoną jestem obiektem zazdrości innych facetów. To łechtało moje ego.
Myślałem, że wygrałem los na loterii, tymczasem moja młoda żona poprosiła mnie wczoraj o rozmowę, po której nie mogę ochłonąć. Powiedziała, że musimy odwołać wrześniowy lot do Tajlandii, bo... jest w ciąży!
Skamieniałem i początkowo nie wykrztusiłem z siebie nic poza:
Ale jak to?
Myślałem, że ostatnio ciut przytyła, ale dziecko?! Już nie jestem na to gotów. Oczywiście, skoro Weronika już jest w tej ciąży, to urodzi to dziecko. Jest nasze i będę je kochał. Ale... nie na to się pisałem. Poza tym, jak to dziecko pójdzie do szkoły, inni rodzice na wywiadówce mnie wyśmieją, że dziadek przyszedł na zebranie! W życiu na wszystko jest czas, także na dzieci, a mój czas na tatusiowanie już mija.
Czuję się oszukany. Jak sobie z tym poradzić?
Waldek