"Zawsze powtarzałam, że ja mu żony wybierać nie będę i niech robi tak, żeby miał w życiu dobrze. Oczywiście nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi, ale warto zachować ostrożność i partnerkę na całe życie wybierać mądrze. Jako matka ani razu wyboru mojego Dareczka nigdy nie podważałam, ale nie jestem zadowolona z faktu, że synowa zrobiła z mojego syna miękkiego ogórka. Przed ślubem to był zupełnie inny człowiek".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zaniepokojona mama: "Darek zawsze miał swoje zdanie"
Zanim jedna z drugą zaczniesz się wymądrzać w komentarzach, to się zastanów! Nie szukam problemu i nie chcę rozbijać mu małżeństwa, ale to ja najlepiej na świecie znam mojego syna, którego w trudach wychowałam na dobrego człowieka i przede wszystkim twardego. Twardego, jak skała, ale to tak, że się nie zastanawiał, tylko robił to, co było do zrobienia.
Tak, jak na wstępie zaznaczyłam, ja mu żony nie wybierałam. Gdy ją jednak poznałam, to od razu wyczułam, że z takiego materiału na żonę, nic dobrego nie będzie. Roszczeniowa, nie do przegadania i chcąca rządzić, czyli już wiadomo, jaki to typ kobiety. Ustawiać tylko wszystkich po kątach, bo ona chce nosić spodnie w małżeństwie, a facet musi to wszystko potulnie akceptować.
Darek zawsze miał swoje zdanie i nie bał się go wyrażać, czyli tak, jak na prawdziwego faceta przystało. Umiał po prostu walczyć o swoje i nie dał sobie wchodzić na głowę. Uparciuch po mnie, ale wiedziałam, że jak trafi mu się złota kobieta, to z nim będzie miała, jak w raju. No i co? No i nic! Trafić się trafiła, ale raju to ja w tym małżeństwie nie mogę się doaptrzyć.
Syn zmienił się nie do poznania
Dzisiaj po tym pewnym siebie mężczyźnie z krwi i kości nie zostało już absolutnie nic. Wiedziałam od początku, że to wszystko tak właśnie się skończy. Jak ona chciała nosić spodnie w tym związku, to on na początku się temu sprzeciwiał i brał sprawy w swoje ręce. Z czasem jednak odpuszczał, a wiadomo, jak jest. Odpuścił raz, odpuścił drugi raz i po ptakach.
Teraz dla świętego spokoju woli się nie odzywać, bo nie chce w domu problemów. Na moich oczach mój pierworodny syn stał się miękkim ogórkiem, którego można ustawiać po kątach, a on nawet słowem się nie odezwie. Skacze koło niej, jakby nie wiem, kim była, a on tak nie miał.
To się nie wzięło znikąd. To są lata dogadywania, pouczania, ujmowania zasług, które ta kobieta zafundowała mojemu synowi przez siedem lat małżeństwa. Ona dobrze wiedziała, co robi, dlatego przed ślubem nie dawała niepokojących sygnałów. Brakuje tylko tego, żeby go zostawiła, argumentując, że stał się kobietą w ciele mężczyzny...
J.