"Już dawno odeszłam od wiary katolickiej. Przeżyłam w życiu wiele trudnych chwil i wtedy właśnie zaczął się u mnie kryzys z wiarą. Moje dzieci chodzą na religię, bo chciały, ale nie pojawiamy się w niedzielę w kościele, nie przyjmujemy księdza w okresie zimowych świąt, a same święta są dla nas bardziej tradycją, niż jakimś katolickim przeżyciem. Z komunią będzie podobnie. Córka ją przyjmie, ale tylko z jednego, ważnego dla nas powodu".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie jesteśmy wierzący
Już dawno odeszłam od wiary katolickiej. W domu rodzinnym był taki zwyczaj, że wszyscy w niedzielny poranek szliśmy do kościoła na mszę. Nie lubiłam przez to niedzieli, ale nie wyłamywałam się i szłam do tego kościoła razem z resztą.
Chodziłam na religię w szkole, przyjmowałam sakramenty, ale nie czułam wewnętrznej potrzeby, by to robić. Decydowałam się na to bardziej dla rodziców i ich akceptacji.
Moje dzieci chyba przejęły to podejście, bo owszem, do kościoła chodziły, ale też bez większej chęci. Za to o wypisaniu z religii nawet nie było mowy.
Dziadkowie cieszą się, że wnuki chodzą na religię
Myślę jednak, że gdyby wiedzieli, że tu wcale nie chodzi o wiarę, tylko o to, żeby się nie wyróżniać, nie byliby tacy szczęśliwi.
Nikt nie lubi być oceniany i wskazywany palcem. Dzieci również. A kiedy zapytałam starszą córkę, czy chciałabym zrezygnować z religii, powiedziała mi tylko:
Mamusiu, ale będą się ze mnie śmiali.
Wtedy zrozumiałam, że czasami trzeba się poświęcić. Tak po prostu. Dla spokoju.
No i tak samo będzie z komunią. Dla dzieci i tak ważniejsze są ubrania i samo przyjęcie czy nawet prezenty. A nie wydarzenie, jakim jest przyjęcie komunii. Teraz tylko o tym rozmawiają. I nie chciałam odbierać tego mojej córce.
Córka pójdzie do komunii
Moja córka pójdzie więc do komunii, choć nie jesteśmy wierzący. Ale akceptacja wśród rówieśników to nie jedyny powód. Chodzi też o to, że moi rodzice z pewnością nie przeżyliby tego, że ich ukochana wnuczka ma nie przyjąć kolejnego sakramentu.
Także nie chodzi tutaj o prezenty, to sprawa drugorzędna. Dla nas najistotniejsza jest po prostu akceptacja.
A może zwyczajnie brakuje mi odwagi, żebyśmy mogli żyć tak, jak ja bym tego chciała? To trudny temat. I pewnie moje dzieci będą powielały w przyszłości moje zachowania. Choć może skoro wiedzą, że dla mnie wiara nie jest ważna, nie będą bały się żyć po swojemu?
Marlena