"Dzień za dniem mija, a ja nawet nie mam oszczędności. Mam dopiero 28 lat, a moje życie wygląda jak jedna wielka matnia. Tylko praca, druga praca, obowiązki domowe i ciągle brakuje czasu na cokolwiek. Czy wy też to zauważyliście? Czasem mi tęskno za dzieciństwem i latami młodości... Zero zmartwień, a człowiek wtedy dążył tylko do tego, żeby mieć te 18 lat! Ależ głupota, co?"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Pracuję za dwóch
Wyprowadziłam się od rodziców prawie 10 lat temu. Jak tylko skończyłam 18 lat, postanowiłam spełniać się jako tancerka. W wielkim mieście. W stolicy. Szybko się jednak okazało, że choć nie wierzyłam mamie, że sobie nie poradzę, to tak się stało...
Musiałam zacząć pracę w sklepach, na inwentaryzacjach. W weekendy pracowałam na bazarze z mamą mojej przyjaciółki. Wszystko, aby się utrzymać w Warszawie i zapłacić za lekcje tańca w dobrej szkole. Marzenia, marzeniami, ale ciągły brak pieniędzy zniszczył wszystko. Wstyd mi było wracać do rodzinnego domu, więc zostawiłam niby na jakiś czas... Taniec. Ale już od 4 lat ani razu nie pojawiłam się na sali tanecznej.
Pracuję za dwóch. 16 godzin dziennie. Śpię, wstaję do pracy, włączam komputer do drugiej pracy i idę spać. Nawet rzadko jem, a i tak koszty życia są tak ogromne, że wciąż jestem na skraju bankructwa...
Ile tak można żyć?
Nie mam pomocy znikąd. Rodzice są na mnie od lat źli za to, że wyjechałam z wioski. A ja chciałam spełniać marzenia, a nie pracować w polu. Dla nich to nie do pomyślenia.
Ale co z tego, skoro już nie tańczę, a lata mijają i pewnie już nigdy nie będę mogła robić, tego co chciałam najbardziej. W tym strasznym świecie pełnym podwyżek, inflacji i dziwnych rządów, młody człowiek nie może sobie pozwolić na spełnianie marzeń, tylko na ciężką pracę...
Tylko i wyłącznie taką, bo przecież jakoś trzeba za wszystko zapłacić.
Jestem już trochę zmęczona tym, że ciągle muszę walczyć o pieniądze, zamiast cieszyć się młodością. Nie mam nawet czasu na to, żeby znaleźć kogoś, kto mógłby płacić połowę za mieszkanie...
Jeszcze kilka dni do końca miesiąca, a ja nie jestem pewna, czy na pewno będę miała, co wrzucić do garnka. Wiem, że mogłabym wyjechać do mniejszego miasta, zmniejszyć koszty utrzymania, ale boję się, że to na zawsze skreśli moje plany.
A tak, wciąż wierzę, że znów będę tańczyć.
Beata