"Od dawna podkochuję się w mojej sąsiadce. Co prawda ma męża, ale z tego co mówią ludzie z bloku, to sąsiadka prawdopodobnie planuje rozwód. Do tej pory trzymałem uczucia na wodzy, ale w walentynki wzięło mnie na romantyzm i pod wpływem impulsu kupiłem na poczcie kartkę walentynkową. Napisałem wiersz i podrzuciłem sąsiadce. Pech chciał, że kartkę tę przechwycił mąż sąsiadki. Na co mi, staremu chłopu to było? Sąsiad się wściekł i na ławce pod blokiem wygrażał się, że znajdzie właściciela tego pisma. Co ja biedny mam teraz począć?"
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Podkochuję się w żonatej sąsiadce
Jak przyszła do Polski moda na te całe walentynki, to tylko się z tego śmiałem. Takie głupoty, kolejny pretekst, żeby naciągnąć ludzi na pieniądze. Zresztą komu ja miałbym wręczać walentynkowe upominki? Z żoną rozwiodłem się 3 lata po ślubie. A później, przez te wszystkie lata nie udało mi się z nikim związać na dłużej.
Jakiś czas temu do mieszkania obok wprowadziło się małżeństwo. Od początku chodziły plotki, że nie są ze sobą szczęśliwi. Co prawda żadnych kłótni dochodzących z ich mieszkania nigdy nie słyszałem, ale jak widziałem ich razem, to nie było widać między nimi miłości. Zero czułości, zawsze byli dla siebie oschli.
A ta sąsiadka miód malina! Przepiękna kobieta. Często jak się widzimy, to ucinamy sobie pogawędkę, ja ją komplementuję, a ona czaruje mnie tym swoim wspaniałym uśmiechem.
Na walentynki podrzuciłem sąsiadce kartkę, ale przechwycił ją jej mąż
No cóż, o tych walentynkach teraz tak dużo się mówi, że zrobiło mi się smutno, że jestem samotny. Z tego żalu sięgnąłem do barku i wypiłem trochę procentów. Tak mnie wzięło w pewnym momencie na romantyczną odwagę, że poleciałem na najbliższą pocztę i kupiłem kartkę walentynkową.
Wróciłem do mieszkania i napisałem wewnątrz kartki wiersz, który sam wymyśliłem. Wsadziłem kartkę do czerwonej koperty, zakleiłem ją, podrzuciłem na wycieraczkę sąsiadki, zapukałem do drzwi i ukryłem się w moim mieszkaniu.
Kiedy zerknąłem przez wizjer, to serce mi stanęło z przerażenia. Z mieszkania wyszedł mąż sąsiadki, podniósł moją kartkę i wszedł z powrotem. Byłem przekonany, że on wraca dopiero za kilka godzin!
Ale się sąsiad wkurzył! Wyleciał pod blok i zaczął wydzierać się do sąsiadów okupujących ławkę. Podsłuchałem wszystko, co krzyczał. Od razu domyślił się, że to musi być ktoś z sąsiadów, bo nie było znaczka i wszystkim zaczął się odgrażać. Powiedział, że nie odpuści i że dowie się, który to z chłopów. Najgorsze, że zapowiedział, że przejdzie się z tą kartką po wszystkich mieszkaniach i porówna pismo każdego faceta w okolicy. Mam przechlapane! Co ja mam teraz zrobić?
Adam
Czy to był dobry pomysł z podrzuceniem sąsiadce kartki walentynkowej?
Zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki