"Moja babcia odkładała pieniądze dla mnie na spadek. Aż pewnego razu coś jej odwaliło i stwierdziła, że chce jeszcze przed śmiercią zaszaleć, a do tego będą jej potrzebne wszystkie oszczędności. To nie fair! A co z moim spadkiem?! Czuję się oszukana..."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Ukochana babcia
Od zawsze byłam blisko z moją babcią. To mama mojej mamy i w dzieciństwie, kiedy mama pracowała, spędziłam z nią bardzo dużo czasu. Trochę ją już znam i wiem, że to zawsze była bardzo oszczędna, praktyczna i wstrzemięźliwa kobieta. Każdą złotówkę przed wydaniem oglądała dwa razy. Na wszystkim oszczędzała. Nie przypominam sobie, żeby gdzieś jeździła na wakacje. Jeśli już to na działkę do swojej siostry, gdzie czasem zabierała mnie ze sobą. Sadziłyśmy wtedy kwiatki i zrywałyśmy jabłka z jabłonek, a potem babcia robiła z nich szarlotkę. Wspaniałe wspomnienia!
Ale wiadomo, wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Kiedy stałam się nastolatką, już nie spędzałam tak dużo czasu z babcią. Znalazłam sobie inne towarzystwo wśród moich rówieśników, ale nadal często dzwoniłam do babci i co jakiś czas ją odwiedzałam. Wtedy, za każdym razem pokazywała mi kupkę pieniędzy i mówiła:
Zobacz Paulinko, jak umrę to wszystko będzie twoje
- zapewniała.
Cieszyłam się, że babcia o mnie myśli, ale jakoś nie bardzo mi wtedy zależało na tych pieniądzach. W końcu dorosłam i znalazłam sobie narzeczonego. Lata leciały, a babcia stawała się coraz bardziej leciwa. Przyznam, że miałam już wtedy myśli, że ta kupka pieniędzy, którą babcia dla mnie odkładała była dosyć pokaźna. W myślach liczyłam, ile tam już mogło być. Planowaliśmy z Piotrkiem z zakup mieszkania i tak po cichu liczyłam na to, że może uda mi się z tych babcinych pieniędzy wpłacić wkład własny na nowe lokum. I wtedy babcia poważnie zachorowała. Już myślałam, że długo nie pociągnie, a ona zaskoczyła nas wszystkich.
Zaskakująca zmiana planów
Po pół roku walki z chorobą nagle jej się poprawiło. Bardzo się wszyscy cieszyliśmy, ale wtedy babci coś odwaliło. Jak to ona sama mówi, sodowa uderzyła jej do głowy. Zaczęła jeździć z koleżanką na wycieczki po Polsce i kupować sobie markowe ubrania, chodzić do kosmetyczki i fryzjera, czego wcześniej w ogóle nie robiła. Cała rodzina była w szoku.
W końcu nie wytrzymałam i zapytałam:
Babciu, a skąd ty bierzesz pieniądze na to wszystko?
Ona ze stoickim spokojem odpowiedziała, że ma przecież mnóstwo odłożonych pieniędzy z tej kupki, którą odkładała dla mnie.
Posłuchaj kochaniutka, wiem, że to wszystko miało być dla ciebie, ale muszę trochę też zaszaleć. Prawie zeszłam z tego świata i dużo mi już nie zostało, głupia byłam, że wcześniej wszystkiego sobie odmawiałam.
- powiedziała babcia.
Szczerze mówiąc, nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony to rozumiem babcię. Nic z życia nie miała, ale w końcu na własne życzenie, bo nie miała nigdy takich potrzeb. No to w końcu jej pieniądze. Ale z drugiej strony mi je obiecała. Z czego ja kupię to mieszkanie? Liczyłam na ten spadek... Czuję się oszukana.
Rozczarowana wnuczka