"Babcia była moim całym światem. Zawsze mogłam liczyć na nią, odkąd pamiętam. Niestety, na moich rodziców niekoniecznie. Gdy miałam 17 lat, to pojęli decyzję o rozwodzie. To był prawdziwy cios w serce. Wiedziałam, że nigdy nic nie będzie takie jak bym chciała. Moja mama coraz częściej imprezowała z nowo poznanymi facetami, a ojciec? Całkowicie o mnie zapomniał. Mogłam liczyć tylko na Babusię. Na dwudzieste urodziny podarowała mi naszyjnik złoty z medalikiem. Miał mnie chronić. Gdy babcia zmarła, to przez przypadek medalik się otworzył. Znalazłam tam ważną wiadomość."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Babcia czuwała nade mną każdego dnia
Babcia była prawdziwym aniołem i nawet po jej śmierci czułam, że zawsze mogę na nią liczyć. Czułam jej obecność i w każdym wyborze życiowym, kierowałam się myślą, co zrobiłaby moja ukochana Babusia. Kochałam ją każdego dnia najmocniej na świecie, bo nikt jak ona nie dawał mi tyle zrozumienia, uwagi i czułości. Była wspaniała i zawsze miała dla mnie czas. Brakowało mi jej, szczególnie, gdy musiałam się męczyć z moją zdziwaczałą matką, która po rozwodzie nie umiała sobie ułożyć życia i lądowała w ramionach nowych partnerów szybciej niż ktokolwiek.
Poznałam rodzinny sekret
Śmierć babci była dla mnie ciosem, bo zwyczajnie nie miałam na kogo liczyć. W trakcie jednego ze smutnych wieczorów całkiem przez przypadek medalik od babci otworzył i w środku była maleńka karteczka. Musiałam poszukać lupy, żeby odczytać ten drobny druczek. Babcia zostawiła mi ważną wiadomość.
Kochana Kleosiu, mam nadzieję, że czytasz ten list i uśmiechasz się. Muszę jednak powiedzieć Ci, że przez te wszystkie lata nie było dnia, abym nie myślała o Tobie, jakbyś była moim dzieckiem. Zadbałam o Ciebie. Skontaktuj się z naszym sąsiadem Panem Jurkiem, on powie Ci co przygotowałam. Babcia.
Byłam zaintrygowana i czym prędzej pojechałam do sąsiada babci. Pan Jurek od razu z radością przyjął mnie w mieszkaniu, jakby na mnie czekał.
Okazało się, że babcia odłożyła ogromną sumę pieniędzy na mieszkanie dla mnie, abym miała szansę rozwijać swoją pasję malarską, w którą nie wierzyła moja rodzicielka.
Popłakałam się ze szczęścia. Pierwszy obraz, który namalowałam, to był portret kochającej Babusi. Owiniętej w ciepły szal, z uśmiechem od ucha do ucha na ustach i oczywiście z kotem w pobliżu. Taką ją zapamiętałam.
Jestem pewna, że jeszcze się spotkamy.
Kleosia