"Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałam 5 lat. Nie pamiętam ich w ogóle, a całe dzieciństwo i lata młodzieńcze spędziłam z dziadkiem Jaśkiem. Miał w sobie prawdziwą dobroć, a jego opowieści były dla mnie prawdziwym drogowskazem. Niestety odszedł niespodziewanie, ale zawsze, gdy sobie z czymś nie radzę, to siadam w jego fotelu w pokoiku, w którym spędzał wieczory i czuję, że jest blisko mnie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dziadek był dla mnie bohaterem
Na samą myśl o dziadku, aż czuję, że łzy napływają mi do oczu. Był moim przyjacielem, a czasem traktowałam go jak ojca, którego mi brakowało.
Gdy pewnego poranka znalazłam go w jego łóżku, czułam, że mój świat się załamał. Jedyna osoba, na którą mogłam liczyć w każdej chwili odeszła na zawsze. Rodzina doradzała mi, abym sprzedała mieszkanie dziadka, a bo stare, bo zniszczone i kupiła sobie małą kawalerkę. Nie miałam tego nawet w planie, bo czułam, że miejsce, w którym się wychowałam — jest zwyczajnie niezwyczajne. Chciałam tutaj zrobić remont i sama dożyć późnej starości.
Tutaj rozwiązania problemów przychodzą same do głowy
Życie bez dziadka było trudne. Nikt mi już nie pomagał w codziennych sprawunkach, nikt nie parzył miętowej herbaty. A gdy zaczęłam spotykać się z mężczyznami, myśląc, że stworzę romantyczną relację, raz po raz traciłam coraz bardziej zaufanie do płci męskiej.
W mieszkaniu dziadka był jeden mały pokoik, w którym tylko on mógł przebywać. Wiem, że pisał wtedy wiersze, których nigdy nikomu nie pokazał. Odczytywałam je co wieczór. To często była odpowiedź na moje problemy i kobiece rozterki.
Dziadek pisał tak, jakby wiedział, co mi się w życiu przytrafi. W swoich wierszach miał słowa, które dotykały duszy i sprawiały, że hektolitry łez osuszały się w mgnienia oku. Pewnego razu, zasnęłam na dziadkowym fotelu i nagle poczułam, że coś mnie dotyka po dłoni. Wystraszyłam się, ale zasnęłam ponownie. Przyśnił mi się dziadek. Był uśmiechnięty i mówił, że mnie kocha.
Przebudziłam się. Czułam, że jest blisko mnie. Że mi kibicuje. Co wieczór czekałam na niego zasypiać w jego pokoiku. Nigdy jednak się już nie pojawił. Czy chciał mi coś powiedzieć? Czy jest szczęśliwy?
Powiedzcie, czy Wy też macie sny ze swoimi bliskimi, którzy odeszli? Czy to jakaś wyjątkowa relacja, którą nawiązujemy, aby wiele rzeczy sobie ułożyć w głowie? Wciąż wierzę, że jeszcze kiedyś będę mogła się wtulić w jego wątłe ramiona...
Anastazja