"Ferie, ferie i po feriach. Problem w tym, że jeszcze tydzień przed nami. Miało być bosko, a jest fatalnie. Wprawdzie dzieci się cieszą, ale czemu miałyby się smucić skoro mogą sobie w najlepsze poużywać - mama kupi słodycze, zabierze na gorące baseny w Zakopcu, można spać do późna i przede wszystkim nie robić żadnych zadań domowych. Ale pomysł wyjazdu na ferie do Zakopanego był kompletnie głupi. Wszędzie drogo, jakby górale nie wiedzieli, ile powiedzieć za oscypka, czy kawę na Krupówkach. A do tego niesamowite tłumy... Wszędzie ludzie! A ja chciałam sobie odpocząć, zobaczyć fajne widoki i poczuć górski klimat! Masakra!"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
To miały być ferie życia
A okazały się kompletną klapą. Wszędzie dzikie tłumy i gwarno aż tak, że się nie da wytrzymać. Myślałam, że na termach sobie odpoczniemy. Że dzieci się pobawią, a ja w gorącej wodzie będę mogła oglądać piękne widoki. To miał być czas tylko dla mnie! A w basenie jacuzzi było tak dużo ludzi, że niektórzy stali. Już nie wspomnę o tych wszystkich studentach, facetach, którzy przyjechali w polskie góry na wieczór kawalerski. Prawdziwa dzicz! Dajcie spokój, chciałam cieszyć się urlopem z dziećmi, a wychodzi na to, że tylko ona mają radochę na atrakcjach typowo dla dzieci.
Więc zamiast jacuzzi z bąbelkami, codziennie siedzę na wodnym placu zabaw dla dzieci. Zamiast jeść pyszne rzeczy w restauracji w centrum, musimy jeść w barach daleko od Zakopanego, żeby było cicho i tanio. Jak tu korzystać z uroków tego miasteczka, skoro na każdym kroku jest coś, co zaskakuje, ale nieprzyjemnie...
Canva
Już nigdy nie jadę w góry
Obiecałam sobie, że już na ferie, czy wakacje nie pojadę w polskie góry. Choćby było najpiękniej, to nie ma to żadnego sensu. Przecież całymi dniami nie można chodzić tylko po szlakach jeszcze z dziećmi. Poza tym to nie nasz styl. Miało być z klasą, a tak naprawdę na każdym roku czuję się zawiedziona. Wprawdzie, gdy wracam do hotelu, to odpoczywam, bo dzieci szybko idą spać, ale taki relaks to mogłabym mieć też w domu.
A ceny? Szkoda mówić! Trzeba by wydać całą wypłatę, żeby poczuć, że się tutaj faktycznie jest na urlopie. Kto to widział, żeby za pajdę ze smalcem płacić 30 zł? Albo za grzańca drugie tyle? Wstyd!
Nie powiem, widoki są cudowne. Ale to tylko tyle. Następnym razem chyba pojadę gdzieś zagranicę, bo to, co się tutaj wyczynia to jakiś dramat.
Renata