"Moja córeczka to gwiazda. No dobra... może jeszcze nią nie jest, ale w przyszłości na pewno będzie. Chcę, żeby od najmłodszych lat wiedziała, jak dobrze się ubrać. Nie chcę, żeby miała w szafie jakiś badziew z targu. Ja kupuję jej same markowe rzeczy. Niektóre jej sukieneczki kosztują tyle, co przeciętna rodzina wydaje tygodniowo na jedzenie. Jeśli ktoś chce kupić Zofii jakiś prezent, to on musi być markowy! Inaczej od razu trafi do kosza. A moja teściowa? Przynosi małej jakieś szmatki z targu i jeszcze ubolewa nad tym, że ona ich nie nosi. Jak w ogóle może przynieść coś takiego? Sukienka za 50 zł? Dramat".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zawsze chciałam mieć córeczkę
Ja to mam takie podejście, że jak to dziecko już ma być, to nie tylko po to, żeby po prostu je mieć, bo tego oczekuje od nas otoczenie. Zależało mi, żeby to była dziewczynka, bo nawet jakby nie była super ładna, to można jej zrobić makijaż, przedłużyć włosy, zrobić manicure czy przebić uszy i już wygląda lepiej.
A na ładnym dziecku można nieźle zarobić. I już będzie miało na przyszłość. Ale też na inne wydatki, takie bieżące.
Ja na przykład uczę Zofię od początku, że bardzo ważne jest to, aby potrafiła się dobrze ubrać.
Kupuję jej drogie ciuszki
Czasem jedna sukienka jest warta więcej, niż przeciętna rodzina ma na tygodniowe wyżywienie. Zdarza się, że i my po takim zakupie musimy zacisnąć pasa, ale to przecież inwestycja, która w przyszłości się zwróci.
Ja już robię Zofii dziesiątki zdjęć w tych wszystkich ciuszkach i wrzucam na Insta. Liczę na to, że w końcu jakaś marka zobaczy, jak piękna jest moja córeczka i zaoferuje nam współpracę.
No ale żeby ktoś ją dostrzegł, to ona musi być taka piękna na co dzień.
canva.com
Teściowa tego nie ułatwia
Ja wiem, że ona ma niską rentkę, a chciałaby coś tej moje Zofii raz na jakiś czas dać, ale naprawdę wolałabym, żeby zbierała przez rok i raz w roku, przyniosła jej coś porządnego. A ona idzie na targ i wybiera takie typowo targowe szmatki. Co ja mam z tym zrobić później? Naprawdę nie wiem!
A ona ma jeszcze pretensje, że Zofia tego nie nosi.
Zabawki też przynosi jej byle jakie. Moja córcia nie bawi się niemarkowymi zabawkami. Ona ma wiedzieć, że markowe znaczy lepsze. W markę i jednocześnie dobrą jakość warto inwestować.
A prezentami od teściowej to ja sobie mogę napalić w piecu.
Co za kobieta...
Alicja