„Myślałem, że moja żona to porządna kobieta. Że jak coś obieca, to się tego trzyma. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, że mogłaby zachowywać się w taki sposób. Jednak ostatnio odkryłem, że robi to po nocach. A właściwie nie odkryłem, tylko... złapałem ją na gorącym uczynku, gdy nagle się przebudziłem! W tym samym momencie zrobiła się aż bordowa ze wstydu i zaczęła się głupio tłumaczyć. Nie ze mną te numery!”
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Miałem inne zdanie o mojej żonie
Byłem przekonany, że moja żona to porządna kobieta. Że jak powie A, to umie powiedzieć B. Że jej obietnice to nie tylko puste słowa. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, że mogłaby zachować się w taki sposób i oszukiwać mnie za plecami. Wierzcie lub nie, ale dałbym sobie rękę uciąć za jej uczciwość!
Odkąd ją znam, mam do niej stuprocentowe zaufanie. Nigdy tego nie nadużyła. Jednak ostatnio odkryłem, że robi to po nocach. A właściwie nie odkryłem, tylko... złapałem ją na gorącym uczynku, gdy nagle się przebudziłem! W tym samym momencie zrobiła się aż bordowa ze wstydu i zaczęła się głupio tłumaczyć. Oj, nie ze mną te numery!
Tego się nie spodziewałem!
Otóż Moniczka wymyśliła sobie, że od pierwszego stycznia będziemy na rygorystycznej diecie. Nawet pieczywo wykluczyła z jadłospisu, bo uznała, że od niego tylko się tyje. Oczywiście stwierdziła, że dla zdrowotności i ja powinienem zrezygnować ze wszystkich dobrodziejstw. Chipsy, alkohol, słodycze... Wszystko zakazane!
Codziennie od rana snuła się po kuchni, szykując paskudne koktajle z selera, które niby miały oczyścić nasze organizmy z toksyn. Każdego dnia wlewałem w siebie pół litra tego obrzydlistwa. Zamiast klasycznych kanapeczek na śniadanie jedliśmy chudą, drobiową wędlinę na liściu sałaty, a schabowe na obiad wygryzły sałatki z awokado i innymi dziwactwami. Trzymałem się tej diety, a ona tak mnie oszukała! Gdy przebudziłem się minionej nocy, aż nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
Myślałem, że to sen...
Myślałem, że śnię, ale okazało się, że jednak nie. Moniczka zajadała się czekoladą! Całą tabliczką, jak jakimś batonem! Czy ona do reszty zwariowała? Po to się tak katowałem przez ostatnie dwa tygodnie, żeby koniec końców zobaczyć, jak moja żona łamie wszystkie zasady?
Jestem oburzony i więcej nie dam się wrobić w coś takiego. Szczerze mówiąc, moje zaufanie zostało mocno nadszarpnięte. Powinienem jej wybaczyć?
Patryk