"Moja żona zarabia bardzo dużo pieniędzy, bo ma swoją własną firmę, która przynosi ogromne zyski. Sama jednak twierdzi, że ja też powinienem pójść do pracy, bo tylko wydaję jej pieniądze. Ona chyba śni. Nie zamierzam się pobrudzić. Nie po to się z nią ożeniłem. Nie zamierzam iść do pracy, gdy żona aż tyle zarabia. Ona chyba sobie żartuje".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moja żona zarabia krocie
Nigdy w życiu nie pracowałem, ale zawsze kombinowałem. Moją dewizą było to, żeby zarobić, ale się nie skalać pracą fizyczną. Przez długi czas utrzymywałem się ze sprzedawania ubrań kupowanych w używanej odzieży. Byłem w szoku, że mogę zarobić tak na podstawowe produkty, a resztę rodzice mi opłacali, a ja udawałem, że szukam pracy...
Myślałem, że to najlepsze, co mnie może spotkać, a jednak się myliłem. Wtedy poznałem Matyldę. Matylda była 15 lat starsza, ale nieźle się trzymała. Akurat poznałem ją, jak rozkręcała firmę i zdążyliśmy się hajtnąć, przed tym jak ją rozkręciła. I tak oto wygrałem los na loterii. Wygrałem życie jak w Madrycie i myślałem, że tak będzie ciągle. Moja żona będzie zarabiać krocie, a ja będę wydawać.
Moja żona każe mi pracować
W krótkim czasie firma żony rozwinęła się w jakimś nieziemskim tempie, za czym przyszły olbrzymie pieniądze. Najpierw miesięcznie zarabiała 8 tysięcy, za chwilę 15 tysięcy, potem 50, aż doszła do 100 tysięcy.
Na początku miałem więc życie jak pączek w maśle. Było naprawdę wspaniałe i myślałem, że tak będzie - prywatna siłownia, ciągle wycieczki i drineczki z kolegami. Miałem wszystko, a liczby na koncie tylko rosły. To było właśnie moje wymarzone życie, do którego zostałem stworzony.
Wreszcie żona zmieniła towarzystwa i tamci stwierdzili, że jestem kompletnym życiowym przegrywem, który nic nie osiągnął i tylko ją wykorzystuję. No ja? Serio? No gdzie. Ja tylko korzystałem z tego, co mi się NALEŻY jako jej mężowi. A jednak wtedy żona się zmieniła.
Szybko odcięła mnie od kasy i kazała iść do pracy. Na razie mam trochę zaskórniaków, ale boję się, co dalej... przecież ja i praca to oksymorony... Kompletnie sobie tego nie wyobrażam, więc mam pytanie do was. Jak urobić żonę, żeby zmieniła zdanie. Przecież po to ją sobie wziąłem właśnie, żeby nic nie robić i się relaksować. Proszę o pilną pomoc wszystkich państwa, a szczególnie mężczyzn, będących w podobnej sytuacji jak ja. Z góry dziękuję.
Marek